Wakacje w Kalabrii to nadal nie jest pomysł pierwszego wyboru. Usadowiona na samym czubku włoskiego buta, tak odległa od Polski, nadal nie jest zbyt popularnym kierunkiem wakacyjnym. A szkoda, bo lato trwa tutaj wyjątkowo długo, plaże są bajeczne, a turkusowa, krystaliczna woda zachwyca.

Ale Kalabria to przecież nie tylko plaże. Wzdłuż wybrzeża i w głębi lądu nie brakuje klimatycznych miasteczek, usadowionych na szczytach wzgórz, skąd rozpościerają się widoki zapierające dech w piersiach. To tutaj Starożytni Grecy zbudowali ogromną kolonię, której ślady, i to niebagatelne, znajdziecie w wielu miejscach regionu. Zbiory, które można oglądać w zupełnie pustych muzeach, delikatnie mówiąc zaskakują. A bilety do tych bogatych i pustych muzeów zwykle kosztują 4 euro…

A z czego słynie Kalabria?

Tutejsza kuchnia to bomba, i to dosłownie. Ostra, kalabryjska papryczka peperoncino jest znana w całych Włoszech. Drugi flagowy produkt to pikantna kiełbasa nduja, dodawana do wielu potraw. Bardziej delikatne podniebienia powinny na nią uważać… Słodka, czerwona cebula to kolejny przysmak, którym szczyci się Kalabria, a znajdziecie ją w ogromnych ilościach na każdym kroku. Karmelizowana, podawana jako przystawka, smakowała nam chyba najbardziej. Znajdziecie ją też w formie nadzienia do ryżowych kulek arancini, główny dodatek do pizzy, są nawet lody o smaku cebuli z Tropei! Nie zapominajmy też o tartufo, płynącej czekoladzie zamkniętej w lodowej kuli… niebo w gębie!

Postanowiliśmy osobiście sprawdzić, jak to jest z tą Kalabrią. Czy przypadnie nam do gustu i czy jesienią można nadal liczyć tutaj na lato? Czy uda się spędzić urlop w tym pięknym miejscu bez tłumów? I ile to wszystko może kosztować? Jakie miejsca odwiedzić? Na której plaży szukać ochłody? I czy ta papryczka naprawdę jest taka pikantna?

Kiedyś już odwiedziłam te strony, to było dokładnie 20 lat temu i były to chyba najgorętsze sierpniowe wakacje w moim życiu. Na plażę wychodziliśmy tylko z rana, maksymalnie do 10, lub wieczorem. Tym razem postawiliśmy na koniec września i to był strzał w dziesiątkę.

Jeśli też ciekawi Was ten region i chcielibyście poznać go lepiej, ten wpis jest dla Was. Spieszymy z odpowiedziami na wszystkie nurtujące Was pytania. Dodamy też szczyptę naszych subiektywnych odczuć z naszych kalabryjskich wakacji po sezonie.

Wakacje w Kalabrii, sprawdź czy to miejsce dla Ciebie!

Bezpośrednie tanie loty (Lamezia Terme i Reggio Calabria) skutecznie kuszą. Ten czubek włoskiego buta jest bezsprzecznie piękny. Cudowne plaże, turkusowe morze, urocze miasteczka… Ale czy spodoba się każdemu? Sprawdź, czy to opcja dla Ciebie

  1. Zachwyca Cię piękne wybrzeże z widokami i niesamowicie turkusową wodą?
  2. Jesteś fanem plażowania na różnorodnych plażach, od piaseczku po skały?
  3. Gustujesz w śródziemnomorskiej, włoskiej kuchni?
  4. Marzysz o skosztowaniu słynnego lodowego „tartufo”?
  5. Lubisz zwiedzać malownicze miasteczka na wzgórzach?
  6. Potrafisz się skupić na uroczych widokach, omijając wzrokiem śmieci?
  7. Interesuje Cię Starożytna Grecja i jej zabytki?
  8. Preferujesz wakacje bez tłumów i poza sezonem?

Jeśli na te 8 pytań odpowiesz bez wahania TAK, nie zwlekaj i kupuj bilet! Zniechęcił Cię punkt 6? Fakt, że na południu śmieci żyją własnym życiem, nie oznacza, że się o nie potykamy na każdym kroku… To taki standardowy, śródziemnomorski poziom Zastanawiasz się o co chodzi z tą Grecją? Otóż południe Włoch to była jedna z największych Greckich kolonii, znajdziesz tutaj mnóstwo ciekawych zabytków, muzeów i parków archeologicznych.

Punkt 8 nie oznacza, że w sezonie nie można odwiedzić Kalabrii. Jak sprawdziłam na własnej skórze, jest tam bardzo gorąco, więc to opcja dla wybranych 🙂

Kilka informacji na początek

Kalabria to najdalej wysunięty region włoskiego „buta”. Dalej już tylko Sycylia, na która można przeprawić się promem z Reggio Calabria za około 7 euro, w jedyne 20 minut. Do południowej części regionu dotrzecie w 2 godziny tanimi lotami:

  • Lotnisko Lamezia Terme z Krakowa
  • Lotnisko Reggio Calabria z Katowic

Na piękną pogodę można liczyć od maja do października. Szczyt sezonu to lipiec i sierpień, od połowy września dużo miejsc jest już nieczynne. Temperatura jesienią dochodzi do 30 st, a woda w morzu jest nadal bajecznie ciepła.

Region słynie z pikantnej papryczki peperoncino, równie pikantnej kiełbasy nduja, słodkiej cebuli i lodów tartufo.

Południowo-zachodnie wybrzeże w okolicy słynnego miasteczka Tropea to Costa degli Dei, czyli Wybrzeże Bogów. Znajdziecie tutaj klifowe wybrzeże i turkusowe morze, a widoki zapierają dech w piersiach. Wybrzeże morza Jońskiego (strona wschodnia) to kilometry piaszczystych, pustych plaż.

Z Tropei można popłynąć na wycieczkę na archipelag Wysp Eolskich, połączony z obserwacją czynnego wulkanu na wyspie Stromboli

Kalabria, część Zachodnia (Tyrreńska)

Kalabria może się pochwalić dostępem do morza Tyrreńskiego na zachodzie i Jońskiego na wschodzie. Odległość między nimi w najszerszym punkcie to około 100 km. W czasie jednego pobytu można bez problemu odwiedzić dwa wybrzeża, a każde z nich jest zupełnie inne.

Tropea, czyli najbardziej rozpoznawalne miasto Kalabrii

Zbudowane na malowniczym klifie, z widokiem na kościół Santa Maria Dell’Isola, który de facto nie znajduje się na wyspie, a na skalistym wzniesieniu na plaży. Pełne urokliwych uliczek, knajpek i punktów widokowych zwanych „affaccio”, z ktorych roztaczają się niesamowite widoki na turkusowe morze i wspomniany kościółek. Wybierając odpowiedni punkt, można też podziwiać białe klify z doklejonymi do nich zabudowaniami. Jest do czego wzdychać! Miasto znajduje się tylko ok. 70 km od lotniska w Lamezia Terme .

A jaka jest Tropea?

Zgodnie z legendą założona przez Herkulesa, była ważnym środkiem Imperium Rzymskiego, później Bizantyjskiego, współcześnie jest miejscem bardziej do leniwych spacerów, niż podziwiania zabytków. Może nawet nie tak bardzo leniwe będzie to spacerowanie, ponieważ między starym miastem, a plażą do pokonania jest całkiem sporo schodów..

Tropea to takie bardziej eleganckie oblicze Kalabrii. Nie brakuje tutaj turystów, głównie amerykańskich i niemieckich, nie widać za to śmieci czy bałaganu. Taka elegancja trochę nam nie pasuje do tego południowego zakątka Włoch, jest pięknie, ale trochę jak u ciotki arystokratki na imieninach. Trudno nawiązać pogawędkę z mieszkańcami, czy poobserwować codzienne życie, a my to akurat bardzo lubimy.

Tropea z racji swojej sławy i obecności wysokobudżetowych turystów, nie należy do najtańszych. Widać to też po cenie parkingów, 1.5 – 3 euro/godzinę, praktycznie od wczesnego poranka do późnego wieczora. W dolnej części miasta wzdłuż plaży, przy wyjeździe na południe, znajdziecie jednak trochę bezpłatnych miejsc (białe linie), jeśli będziecie z rana, z pewnością uda się wam skorzystać.

Jeśli najdzie Was ochota na dłuższy czy krótszy rejs, to właśnie z portu w Tropei odpływają statki. Wycieczkę możecie zarezerwować z jednym z wielu punktów w mieście. Może to być rejs na archipelag wysp Eolskich, z podziwianiem wulkanu na Stromboli wieczorem, albo rejs wzdłuż Wybrzeża Bogów (Costa degli Dei) z kąpielą na plażach dostępnych tylko od strony morza. My planowaliśmy rejs na Eolie, ale niestety czas i pogoda były przeciwko nam.

Affaccio, czyli punkty widokowe

Warto przejść się po miasteczku, od jednego punktu widokowego do drugiego, najpiękniejsze obrazy zobaczycie oczywiście w czasie złotej godziny. Zachody słońca też są tutaj spektakularne, nie możecie ich przeoczyć.

A gdzie szukać tych punktów widokowych? My odwiedziliśmy kilka:

  • Largo Duomo, obok Katedry. Tutaj też są schody, którymi zejdziecie w stronę portu
  • Belvedere Piazza del Cannone – najbardziej oblegane miejsce z najlepszą panorama na kościół Santa Maria dell’Isola. Jeśli będzie tłoczno, zejdźcie na niższy poziom znajdującymi się obok schodami
  • Affaccio del Corso – ulica zakończona barierką na szczycie klifu, miedzy dwoma kamienicami
  • Zejście do plaży przy Convento la Sanita’ – bajeczny widok na miasto, klif i wysepkę z kościołem Santa Maria
  • La via dello scheletro (droga szkieletu) – oddalony od centrum punkt z zupełnie inną od pozostałych panoramą miasta, z widokiem na białe klify. Miejsce dość zapuszczone, betonowe schody nie wyglądają najlepiej, ale widoki zachwycają. Widok na Tropeę o zachodzie słońca z tego miejsca musi być niesamowity, nam niestety nie udało się wrócić wieczorem

Na nas Tropea zrobiła bardzo dobre wrażenie, jednak niespecjalnie lubimy dłuższe pobyty w takich turystycznych miejscach. Fajnie pospacerować, wypić kawę czy aperitivo, zobaczyć zachód słońca, ale nie poczuliśmy tutaj zbytnio klimatu Calabrii. Widoki są bajeczne, ale atmosfera mało prawdziwa. Trochę tak jak ze słoweńskim Bledem: obłędnie piękny, ale mocno nadmuchany. Wpadaliśmy tutaj kilkakrotnie na spacer, a jak już się na patrzyliśmy, wracaliśmy na nasze odludzie. Takie z nas dzikusy 🙂

Pizzo, ojczyzna słynnego tartufo

Jeśli nigdy nie słyszeliście o tartufo i jeszcze go nie jedliście, musicie to koniecznie nadrobić. Nas do Pizzo przyciągnęła właśnie ciekawość, jak też ten niecodzienny deser może smakować. To kula lodów orzechowych, wypełniona płynną, lejąca się, gęstą czekoladą, a całość jest obtoczona w kakao i cukrze pudrze. Niebo w gębie! Oczywiście słynne tartufo możecie zjeść w wielu miejscach w Kalabrii, ale po kilku testach stwierdziliśmy, że to w Pizzo jest niepowtarzalny.

W obecnej formie tartufo powstało w 1952 roku i to przez przypadek. Młody cukiernik Giuseppe di Maria nie miał w czym podać lodów gościom weselnym, uformował więc lodową kulę, podobną w kształcie do trufli, napełnił ją płynna czekolada, zawinął w papier i schodził. Deser okazał się hitem, Giuseppe rozwinął skrzydła, otworzył słynną, istniejącą do dziś lodziarnię Gelateria Dante, a lodowa kulka o formie trufla stała się symbolem tej części Kalabrii.

Niewielkie miasteczko Pizzo usadowiło się na Wybrzeżu Bogów, 30 km od słynnej Tropei i tyle samo od lotniska w Lamezia Terme.

Do Pizzo warto przyjechać nie tylko dla słodkości. Oczywiście jest tutaj sporo turystów, ale nie przyćmiewają oni lokalnej codzienności. Panowie grający w karty w zaułku przy głównym placu, sesja zdjęciowa młodej pary, której kibicowali przechodnie, właściciel sklepików plotkujący na krzesełkach w jednej z wąskich uliczek… Swojsko i spokojnie…

Punkty widokowe Pizzo

W Pizzo znajdziecie oczywiście piękne punkty widokowe, według nas nie ustępujące w niczym tym z Tropei.

  • Przy głównym placu i Zamku najbardziej popularny La Balconata U Spunduni. Bajeczny widok na morze, port, czerwone dachy domów, które znajdują się poniżej.. Tuż obok zamek, za plecami główny plac miasta.
  • Nieco wyżej znajdziecie Chiesa del Purgatorio e di Maria SS. Delle Grazie.Stąd możecie podziwiać widoki pod nieco innym kątem, mało kto tutaj dociera, chociaż do dwa kroki od głównego placu
  • Placyk obok hotelu Piccolo Grand Hotel, gdzie znajduje się też wielka szachownica (scacchiera gigante). Piękny widok zatoczkę z kolorowymi łódkami, klif i północna część miasteczka. Tu też jest pusto i cicho, a widoki fantastyczne.
  • Obok Zamku Murat, w samym centrum, jest kilka balkonów na różnych poziomach. Widok podobny, jak z głównego placu, ale bardziej romantycznie i zacisznie.

Co zobaczyć w Pizzo?

W Pizzo warto po prostu pospacerować wąskimi uliczkami. ale jest też kilka miejsc wartych odwiedzenia. Wspomniany Zamek Murat znajdziecie tuż obok głównego placu (Piazza della Repubblica). Dobrze zachowany i ładnie wkomponowany w miasto , XV-wieczny kamienny zamek można zwiedzać za jedyne 5 euro.

Tuż obok, nieco poniżej punktu widokowego na głównym placu, znajduje się instalacja Kolekcjoner Wiatrów, człowiek zapatrzony w morze. W wieczornym oświetleniu musi wyglądać fantastycznie, my oglądaliśmy go tylko za dnia.

Wspomniany kościół, w zasadzie dwa przyklejone do siebie jak szeregówka,Chiesa del Purgatorio e di Maria SS. Delle Grazie, oglądaliśmy tylko z zewnątrz. Nieco upiorna gablotka z czaszką będzie punktem rozpoznawczym 🙂

Sanktuarium Św. Franciszka (Sanctuario di San Francesco di Paola) znajdziecie już przy wyjeździe z miasteczka. Koniecznie zwróćcie uwagę na drzwi kościoła. Tuż obok Sanktuarium znajdziecie bezpłatny parking (oznaczony białymi liniami). Nie jest on zbyt duży, ale nam udało się znaleźć miejsce dwukrotnie.

Do ścisłego centrum Pizzo nie da się wjechać samochodem, jest to strefa ograniczonego ruchu (ZTL), tylko dla mieszkańców . Nawet gdyby się dało, jazda po tych wąskich uliczkach jest dla ludzi o mocnych nerwach. Tuż przy głównej drodze znajdziecie bardzo pojemny parking „PAPA”, gdzie możecie zostawić samochód za jedyne 1 euro / godzina. Stąd już tylko 2 kroki do centrum. Uważajcie na parkingu, parkomaty nie przyjmują kart, trzeba mieć gotówkę.

Tropea czy Pizzo?

W tej parze to Tropea jest celebrytką, elegancka, dopieszczona, pełna równie eleganckich turystów. Pizzo jest zdecydowanie bardziej swojskie, na każdym kroku trafisz tutaj na codzienne życie mieszkańców. Mniej nadmuchane, bardziej autentyczne, spokojniejsze i zdecydowanie tańsze. Widoki z wielu miejsc są przepiękne, miasteczko na skale w świetle wieczornego słońca i niesamowicie turkusowe morze zachęcają do chillowania na ławeczce.

Jedno i drugie miasteczko zachwyca widokami na turkusowe morze i malownicze zachody słońca. Oba usadowiły się na wysokim klifie, w każdym znajdziecie wąskie uliczki, każde na swój sposób zachwyca. My właśnie w Pizzo czuliśmy się „na miejscu” i to tutaj chętniej wracaliśmy

Capo Vaticano

To chyba najbardziej spektakularny półwysep na kalabryjskim Wybrzeże Bogów. Jednocześnie jedno z najbardziej turystycznych miejsc zachodniego wybrzeża. To tutaj usytuowane jest mnóstwo świetnie wkomponowanych w krajobraz ośrodków turystycznych. Hotele, villaggi, domy na wynajem… i mnóstwo turystów, chociaż nie odczuwa się tłoku.

Te 55 km wybrzeża morza Tyrrenskiego Kalabrii nie bez powodu nosi taka nazwę: Costa degli Dei, czyli Wybrzeże Bogów. Kolor morza jest nieprawdopodobny, plaże bajeczne, a zachody słońca niezapomniane. Do tego wysokie klify, z których roztacza się widok Sycylię i archipelag Wysp Eolskich, głównie na wulkan górujący nad wyspą Stromboli.

Do Capo Vaticano zajrzałam już te 20 lat temu. Był to krótki wypad, okupiony długą podróżą autobusem z Tropei, w masakrycznym upale. Wpadliśmy na plażę, wypiliśmy jakieś winko, nawet za bardzo nie zdążyliśmy się przyjrzeć okolicy. Tym razem było wygodniej, samochodem, chcieliśmy też poznać nieco lepiej to „boskie” miejsce.

Capo Vaticano znajduje się dokładnie w samym sercu tego raju. Okolica jest bardzo malownicza, trzeba się tylko nieco nadreptać do plaży. Klify robią swoje, coś za coś. Ma być widok, muszą być górki 🙂

Zaczęliśmy od najbardziej spektakularnego punktu widokowego w okolicy, czyli Belvedere. Tego miejsca absolutnie nie możecie przegapić. My zaczęliśmy od słonecznego poranka, ale od razu wiedzieliśmy, że wrócimy tutaj na zachód słońca. To było fantastyczne przeżycie, spodziewaliśmy się tłumów, a spotkaliśmy zaledwie kilka osób. Jest tutaj niewielki, darmowy parking, byliśmy dwukrotnie i zawsze były wolne miejsca

Plaża Grotticelle

Kolejne miejsce, w które warto zajrzeć, to słynna Plaża Grotticelle. Byliśmy dość sceptycznie nastawieni, takie ograne atrakcje zwykle omijamy, koniec końcow zdecydowaliśmy się wpaść.

Do plaży schodzi się ostro w dół, kiedy jest gorąco może to być nieco uciążliwe, ale przecież na końcu czeka was kąpiel w krystalicznie czystym morzu! Życie podwodne musi tu być ciekawe, sporo osób snoorkowało. Na samym wstępie mocno się zniechęciliśmy, potwierdziło się nasze przeczucie. Jak już udało nam się znaleźć miejsce na parkingu, dotarliśmy do plażowego baru z cenami dość luksusowymi, za to obsługą bardzo nieprzyjemną. Plaża jak plaża, niebrzydka, ale o co tyle szumu?

Okazało się jednak, że w zasadzie są tutaj 2 plaże, obie piaszczyste, ze skałkami pośrodku. Na lewo od wejścia większa, z dużą ilością leżaków i dwoma restauracjami, to ta która nas nie zachęciła. Za to na prawo od wejścia znaleźliśmy drugą, bardziej kameralną, chociaż i tutaj wypożyczycie leżaki. Są tutaj też 2 bary, małe, klimatyczne, tym razem z całkiem miłą obsługą. To tutaj spędziliśmy, dość niespodziewanie dla nas samych, mnóstwo czasu. A musicie wiedzieć, że nie jesteśmy typami plażowymi, pół godziny i zmykamy… Tutaj znaleźliśmy odpoczynek, ucztę dla oczu i przyjemną ochłodę w ten upalny dzień.

Kilka informacji praktycznych

Sława ma też swoją cenę, w barach nie jest tanio, a parking kosztuje 3 euro/godzinę. Jeśli będziecie z rana, powinno się wam udać zaparkować na strefie bezpłatnej (białe linie), do przejścia około 200 metrów.

Zaraz przy plaży zaczynają się szlaki piesze po wysokim klifie. Gdyby nie było tak gorąco, taka wycieczka mogłaby nas skusić. Na szczycie sąsiedniego klifu usadowiły się domy, a ich mieszkańcy wracali mozolnie z plaży wygodną, chociaż dłuugą ścieżką. Po takim urlopie kondycja zbudowana, jak nic:) Jak na nich patrzyliśmy w tym upale, aż pot ściekał nam po plecach…

Capo Vaticano to też dobre miejsce na bazę wypadową, głównie ze względu na dużą dostępność miejsc noclegowych. W tej lokalizacji warto posiadać samochód, komunikacja publiczna co prawda dojeżdża, ale bardzo kapryśnie. Jeśli dodatkowo nie mieszka się blisko przystanku, dreptanie z bagażami po tych górkach jest sporym wyzwaniem.

Nicotera, tu kończy się Wybrzeże Bogów

Skoro kalabryjskie Wybrzeże Bogów ciągnie się od Pizzo na północy, do Nicotery na południu, postanowiliśmy nawiązać bliższą znajomość z tą ostatnią. Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać poza tym, że do zobaczenia jest kamienne miasteczko na wzgórzu i Marina nad morzem.

Nacieszyliśmy się urokami Capo Vaticano, po czym postanowiliśmy poszukać miejsca na obiad w nieco mniej turystycznym stylu. Teoretycznie po drodze na południe powinno być czynnych sporo lokalnych restauracji, w praktyce okazało się jednak, że wraz z końcem sezonu nikt nie zmienił w Google informacji o godzinach otwarcia… Kiedy po godzinie prób zaczął się zbliżać moment zamykania knajpek, zaczęliśmy się nieco denerwować.

W tym nastroju dotarliśmy do naszego celu, czyli Nicotera Marina…Miasto wyglądało na opuszczone. Puste ulice, pozamykane okiennice i zamknięte absolutnie wszystkie restauracje… Co jest? Albo wszyscy wyjechali, albo pozamykali się w domach na siestę…

W akcie desperacji złapaliśmy jedynego żywego człowieka, wjeżdżającego na swoja posesję. Gdzie tu można zjeść?? No więc teraz, po sezonie, raczej nigdzie…. Pan radośnie zaprosił nas na obiad do siebie, ewentualnie podsunął jeden adres. albo tam, albo nigdzie.

Gościnność uśpionego miasteczka

Odnaleźliśmy wskazany hotel, przy stolikach siedziały dwie osoby, wyglądające na właścicieli, dochodziła 15.00, kiedy to każdy taki przybytek zamyka. I tu spotkała nas niespodzianka. Właściciele, bo to faktycznie byli oni, radośnie i bez problemu zaprosili nas do stołu. W planach było lokalnie, i bardziej lokalnie być nie mogło:) Córka właściciela przygotowała nam same pyszności, już talerzem lokalnych przekąsek się najedliśmy. Czas mijał miło w towarzystwie rozmownych właścicieli, w dodatku wielbicieli Polski. Okazało się, że to jedyny hotel z restauracją, działający po sezonie, a i turystów zwiedzających okolicę tu nie brakowało. GDZIEŚ byli 🙂 na ulicach nie było ich widać:)

Najedzeni po kokardy wybraliśmy się na spacer wzdłuż morza, a to jest tutaj niesamowite. Końca plaży ze złotym piaskiem nie widać! Wzdłuż plaży ciągnie się promenada z licznymi knajpkami (po sezonie pozamykane), miejsca w bród, cisza, spokój i bajeczna, cieplutka woda… Niech mi ktoś powie, dlaczego to jest PO SEZONIE? Według mnie moment idealny na spokojne wakacje.

Stare miasto na wzgórzu

Przyszedł i czas na odwiedzenie górnego miasta, usadowionego na wzgórzu. Jaki stamtąd roztacza się widok. Z tarasu przy zamku (Castello Ruffo) widać całą wstęgę żółciutkiej plaży, do tego widok na cieśninę Messyńską i Wyspy Eolskie … Bajka!

Bezpłatnych miejsc parkingowych nie brakuje, zamek co prawda w remoncie, ale jego sylwetka i tak robi wrażenie. Udajemy się na spacer wąskimi, kamiennymi uliczkami. Dzielnica żydowską, której korzenie sięgają XIII wieku, zachowała się w pierwotnej formie do dziś. Urokliwe schody z kolorowymi parasolkami i mnóstwo rozleniwionych upałem kotów dopełniają atmosfery…

Ten zaułek (vico degli ombrelli) został poświęcony piosenkarzowi Rino Gaetano, na schodkach wypisano strofy jego najpopularniejszego utworu „Mano a mano”, która przyniosła mu sławę. Aż żal było, że najedliśmy się do oporu, bo jakieś lody czy ciasteczko w takich okolicznościach byłoby jak najbardziej wskazane.

Do Nicotery na wzgórzu dotrzeć można z plaży w Nicotera Marina trasą spacerową, to podobno około 2 km. My tego wyczynu nie próbowaliśmy. Upał zniechęcał, marzyliśmy tylko o powrocie na plażę Grotticelle i zachodzie słońca na Belvedere di Capo Vaticano.

Palmi, najlepszy widok na Wyspy Eolskie

W połowie drogi między kalabryjską Tropeą a Reggio Calabria znajdziecie wygodną ławeczkę z widokiem. To najlepszy widok na archipelag Wysp Eolskich i na Sycylię, a najlepiej to docenić o zachodzie słońca. W dodatku nie jest to miasteczko pełne turystów. Tutaj życie toczy się w spokojnym rytmie i według lokalnego rozkładu jazdy. Wokół Villa Mazzini, w niewielkim parku, starsi panowie grają w karty, dzieciaki biegają beztrosko, kiedy ich matki wymieniają lokalne ploteczki. Chyba byliśmy jedynymi turystami wśród tej lokalnej sielanki…

Dwa kroki od zatopionej w parku willi znaleźliśmy Belvedere Suriano i ławeczkę, podpisaną, żeby nie było wątpliwości. To najlepszy widok na atrakcyjne sąsiadki: wyspy Eolskie i Sycylię. Już w popołudniowym słońcu zrozumieliśmy, że kiedy będzie ono zachodzić, tylko najsprytniejsi zasiądą na ławeczce. Pozostali będą musieli się zadowolić miejscami stojącymi wzdłuż malowniczej promenady. Możemy się założyć, że i tak nie będą narzekać, takie bajeczne widoki można podziwiać również na stojąco…

A co jeszcze znajdziecie w Palmi? Jest przyjemny Plac 1 Maja, piękne kamienice, fontanna dla ochłody i kilka innych pięknych punktów widokowych. I pomyśleć, że zajechaliśmy do Palmi głównie w celu zrobienia zakupów.

Scilla

Słyszeliście kiedyś o tym miasteczku? Ja coś tam czytałam, że ładne, klimatyczne, że warto… No i pojechaliśmy, niestety zaplanowałam tutaj tylko obiad, plażę i mały spacer. I to był duży błąd!

Miasteczko z pozycji plaży bardzo przypominało nam sycylijskie Cefalu’. Zamek na skale wcina się w morze, a na końcu długiej plaży usadowiło się kolorowe miasteczko, które też wspina się na wzgórze. Plaża co prawda żwirkowa, ale dość przestronna, a wzdłuż niej ciągnie się niewielka promenada, wypisz wymaluj jak w Cefalu’.

Zaczęliśmy niestety nie najlepiej. Chcieliśmy coś zjeść i popełniliśmy błąd nowicjuszy, wybierając restaurację, w której nie siedział żaden lokals. Przyznaję, moja wina… Sąsiednia, niewielka i zapełniona po brzegi kusiła, ale że jeden z ostatnich stolików zajęło dwóch bardzo niesympatycznych panów, i chyba „na złość mamie” postanowiłam wybrać tę drugą. Fakt, że miała piękny widok na morze. Niestety, jedzenie serwowali bardzo marne… Poprawiliśmy sobie humory poobiednim plażowaniem z widoczkiem na miasteczko, i marny obiad poszedł nieco w zapomnienie.

Kierunek Zamek!

Przyszedł czas na spacer, pierwszy wybór to zamek. Już się ustawialiśmy na mozolne dreptanie stromymi uliczkami w upale, a tu proszę! Winda! Z poziomu plaży szybciutko wyjedziecie na najwyższy poziom, czyli plac przy kościele, a tutaj zamek i dachy miasteczka oglądacie z góry! Fajna sprawa, i to za jedyne 1 euro:)

Zamku niestety nie zwiedziliśmy, powinien być czynny, a nie był. Cóż, uroki południa… Ale widoki, jakie się roztaczają z tego miejsca to bajka! Przy okazji odkryliśmy jeszcze drugą część Scilli, na północ od zamku. Kolor wody w zatoce wydawał się nieprawdopodobny, rząd domków i restauracji na samym brzegu pasował idealnie, nie mogliśmy oderwać oczu.

I tutaj popełniliśmy drugi błąd tego dnia. Zmęczeni upałem uznaliśmy, że w tamtej części nic więcej, poza widokiem z góry nie zobaczymy. Restauracje nad wodą były pozamykane, postanawialiśmy, że wracamy wąskimi uliczkami na promenadę. Ale Wy nie popełniajcie tego błędu, tej części miasta nie odpuszczajcie! Słyszeliśmy, że absolutnie warto tam zajrzeć!

Zaplanowaliśmy Scillę na krótką przerwę po drodze i to była największa pomyłka tego dnia. Wydaje mi się, że jest to miejsce na spokojne spędzenie całego dnia, a nawet na dłuższy pobyt. Przy najbliższej okazji na pewno tutaj wrócimy!

Cześć wschodnia (Jońska)

Początkowo nie zamierzaliśmy zaglądać w tę cześć Kalabrii. Chcieliśmy skupić się na jednym wybrzeżu, szkoda nam też było czasu na przemieszczanie się na druga stronę. Jednak czasami warto zmienić zdanie. Ten jeden dzień, który spędziliśmy po stronie wschodniej pokazał nam, jak bardzo różnią się tereny oddalone od siebie o zaledwie 2 godziny drogi. W dodatku przejechaliśmy przez Park Narodowy Aspromonte i mogliśmy podziwiać te niesamowite góry, usadowione pomiędzy jednym bajecznym wybrzeżem, a drugim.

Gerace, miasto wiatru, kotów i bergamotki

Rozmowy z miejscowymi nigdy nie kończą się dobrze! Zawsze ktoś namówi nas na odwiedzenie jakiegoś miejsca, którego nie mieliśmy w planie. W sumie zwykle nie trzeba nas szczególnie długo namawiać. I w ten sposób nasz czas niespodziewanie się kurczy… Tak było też w przypadku Gerace. Podczas obiadu w Nicotera właściciel restauracji namówił nas na odwiedzenie tego miasteczka. Podobno nie można być w okolicy i ta nie zajrzeć…

Do miasteczka dotarliśmy w złotej godzinie i prawie zrezygnowaliśmy z jego odwiedzenia. U stóp wzgórza, na którym usadowiło się miasteczka przywitał nas niesamowicie mocny wiatr. Do tego wypatrzyliśmy znak limitujący wjazd samochodem do miasteczka, zainteresowanych na górę dowozi busik. Okazało się jednak, że takie restrykcje to tylko w sezonie, możemy więc śmiało próbować szukać szczęścia, czyli miejsca parkingowego na górze. A wiatr, cóż… Ten podobno nie był jakoś szczególnie mocny, mieszkańcy mają swoją własną miarę w tym temacie. Znalezienie parkingu nie było aż tak trudne, jak zapowiadali, chociaż w sezonie taki busik-navetta to całkiem słuszne rozwiązanie.

Usadowione na wysokim wzgórzu Gerace to doskonale zachowane średniowieczne miasteczko, z kamiennymi uliczkami, XI-wieczną romańską katedrą i ruinami zamku. Podobno niegdyś było tutaj aż 128 kościołów! Nie umiemy sobie wyobrazić, jak one się w tym niewielkim borgo pomieściły.

Co zobaczyć w Gerace

Kościólek Św. Franciszka wybudowany przez Daniela, jednego kompanów świętego, to jeden z najważniejszych przykładów architektury gotyckiej południowych Włoch. W XIX wieku był więzieniem, młynem, a nawet produkowano w nim oliwę. Dość niepozorny, stoi sobie cichutko w cieniu Katedry.

Katedra Santa Maria Assunta z X wieku góruje nad miastem i wygląda z zewnątrz prawie jak forteca. Przyciąga wzrok i turystów, wycieczki wlewają się do środka szerokim strumieniem. Nam niestety nie udało się załapać na zwiedzanie, było zbyt późno. Poszliśmy zobaczyć ruiny zamku na samym szczycie wzgórza. Niewiele z niego zostało, za to widok, jaki można tutaj podziwiać jest lepszy niż jakikolwiek zamek! W dodatku w porze ciepłego, popołudniowego słońca… Przerwaliśmy ten spektakl tylko z powodu wiatru, który zrywał z nas ubrania .

Po takiej niespodziewanej ochłodzie wracamy na główny plac, pod Katedrę, zdecydowanie przyszła pora na małe co nieco. Zasiadamy w niewielkim Bar Cattedrale zaczynamy degustację miejscowych przysmaków, czyli specjałów z bergamotki. Najróżniejsze bergamotkowe ciasteczka wpadają jedno za drugim, wszystkie pyszne.

Poza wiatrem, Gerace będzie nam się kojarzyło już zawsze z bergamotką i kotami. Na każdym rogu wylegiwał się jakiś leniwiec, a żaden nie reagował na przechodniów szczególnie nerwowo, raczej spoglądały z lekkim niesmakiem.

Spacer spokojnymi uliczkami miasteczka to sama przyjemność, Piazza del Tocco zaprasza na dłuższy postój, na który już dziś niestety nie mamy czasu, schodzimy więc tylko niżej, na Le Bombarde. Kiedyś to miejsce na murach, na których ustawiano działa, dziś loża VIP-owska do podziwiania widoków w świetle zachodzącego słońca. Panorama na świat, położony u stóp wzgórza godnie ukoronowała popołudnie w tym niezwykłym miasteczku.

I gdyby nie rozmowy z lokalsami, pewnie nigdy byśmy to tego miasteczka nie dotarli …

Stilo

Do Stilo trafiliśmy dzięki tej samej rekomendacji, która zaprowadziła nas do Gerace. Skoro już przeprawiliśmy się na wschodnie wybrzeże, warto zobaczyć wszystkie największe perełki.

Usadowione na wzgórzach nad doliną rzeki Stilaro miasteczko Stilo to jedno z tych unikatowych, wpisanych na listę „i borghi piu’ belli d’Italia”, czyli najpiękniejszych małych miasteczek Włoch. Kilka kilometrów dalej, nad brzegiem morza, w czasach wielkiej kolonizacji, osiedlili się Grecy. To oni, w IV wieku p.n.e. dali podwaliny dzisiejszemu „borgo”. Początkowo nazywane „księżycowym miasteczkiem”, później zostało przemianowane na Stilida (kolumna), od położenia, górującego nad rozległą doliną. Złoty wiek miasteczka przypada na Średniowiecze, a spokój, jaki tutaj panował przyciągał mnichów, którzy budowali liczne klasztory.

Miano jednego z najpiękniejszych miasteczek Włoch zobowiązuje, warto tutaj spędzić nieco czasu. To świetne miejsce na spacer wąskimi uliczkami. Przywita Was główny plac z gotycko-Romańską katedrą z XII wieku, ale nie kończcie przechadzki w tym miejscu. Dalej uliczki są bardziej klimatyczne, dojdziecie nimi na przeciwną stronę miasta, do kolejnego punktu widokowego na interior. Tutaj ukryta jest ścieżka prowadząca do niewielkiej groty Madonna delle Pastrolella. Grota jak grota, ale widoki stąd są nieziemskie!

Aktualnie w pierwszym tygodniu sierpnia w Stilo odbywa się „Palio di Ribusa”. Można zobaczyć rycerzy w zbrojach, damy w strojach z epoki, żonglerów, linoskoczków, rzemieślników i stragany. Jest to największa rekonstrukcja historyczna Kalabrii z okresu średniowiecza i renesansu.

Kościółek Cattolica di Stilo

Najbardziej znanym i ciekawym miejscem w tej okolicy jest bizantyjski kościółek z IX wieku. Przyklejony wysoko do wzgórza, kojarzy nam się bardziej z greckim miasteczkiem, niż kalabryjskim wybrzeżem. Ten niewielki kościółek, prawie kapliczka, z czerwonej cegły, udekorowana 5 kopułami, w środku skrywa niesamowite freski. Widoki na całą dolinę, jakie się stąd roztaczają zapierają dech w piersiach.

Tuż przy wejściu znajdziecie dość przestronny, bezpłatny parking. Bilet wstępu 4 euro

Samo miasteczko ujęło nas przede wszystkim otwartością mieszkańców. Kiedy w porze sjesty zapytaliśmy zmartwieni, gdzie tu można coś zjeść, pomoc nadeszła natychmiast. Kiedy my zachwycaliśmy się frescami bizantyjskiego kościoła, sympatyczny chłopak z obsługi obdzwonił kolegów i jeden z nich otworzył specjalnie dla nas swoja przytulna knajpkę w centrum. Wybór dań nie był co prawda jakiś szalony, ale ostatecznie ktoś przerwał święta sjestę, aby nas nakarmić. Wyszliśmy najedzeni i nieco wzruszeni, to już drugi raz na włoskim południu dało nam się dobrze zjeść w czasie południowej przerwy, dla mnie to coś bardzo niesamowitego!

O kościółku możecie poczytać więcej TUTAJ

Caulonia

Całe południowe Włochy to miejsce, gdzie można znaleźć niesamowite skarby starożytnych Greków. To efekt wielkiej Greckiej kolonizacji z okresu VIII do VI w. p.n.e .
Starożytne miasto Caulonia zostało odkryte dopiero na początku XX wieku przez Paolo Orsi. Dopiero w 2012 roku w miejscu łaźni termalnej odkryto mozaikę o powierzchni 25 m2, przedstawiającą smoka. Jest to jedna z największych mozaik z okresu hellenistycznego znalezionych w południowych Włoszech.

W miejscu ówczesnych wykopalisk powstał obecnie Park Archeologiczny Starożytnego Kaulonu i nowoczesne muzeum. Muzeum oczywiście, jak to w październiku w Kalabrii, puste, zachwycające zbiorami, z bardzo miłą (i liczną) obsługą. Znajdziecie je nad samym morzem, w pobliżu przystani Monasterace. Obszerny darmowy parking jest dostępny przy samym wejściu.

Bilet za jedyne 4 euro obejmuje tak muzeum, jak i zwiedzanie parku archeologicznego, widoki na przepiękną plażę w gratisie! Latem z pewnością zwiedzanie wykopalisk jest męczarnią, nam i jesienią upał dawał się we znaki. Za to dla miłośników starożytności będzie to nie lada gratka. Pozostałości willi, łaźni, piękne mozaiki… Poza nami po całym terenie spacerował jeszcze tylko 1 turysta. Tuż za płotem terenu szumi niesamowicie turkusowe może i kusi bezkresna, szeroka, piaszczysta plaża. Może kiedy już wygrzejecie się podczas zwiedzania, skusicie się i na kąpiel?

Co ciekawe, w starożytności linia brzegowa Caulonii znajdowała się 300 metrów dalej w kierunku morza. Na dnie odkryto ponad sto kolumn. Było to wynikiem podniesienie się dna morskiego w kierunku lądu i jego zatopienie.

Interior

Nie tylko wybrzeże Kalabrii jest piękne. Równie malownicze, chociaż zupełnie inne krajobrazy znajdziecie w części centralnej tego regionu. malownicze pagórki pokryte niezliczoną ilością drzewek oliwnych, zamki, małe senne, kamienne miasteczka na wzgórzach …

Vibo Valentia

Do Vibo Valentia pojechaliśmy bez większych oczekiwań. Niedaleko, jest zamek, warto zobaczyć… Dotarliśmy na miejsce, pustawo, ale to w sumie nic nowego, ważne że Pan w kasie był i bilety sprzedawał. Po 5 euro, a jakże! To taka chyba stawka ustawowa, wszystko po 4, czasami 5, jeśli trafi się atrakcja dodatkowa. Na zamku w Vibo było także muzeum. Ale cóż to może być za muzeum, skoro nie widać turystów…

Wspięliśmy się na dziedziniec, potem na mury i tutaj oczarował nas widok. Bo Kalabria to nie tylko to bajeczne wybrzeże, turkus wody czy białe klify Tropei. Interior też ma coś do zaoferowania. Z zamkowych murów, jak okiem sięgnąć, rozpościerała się panorama na okoliczne wzgórza i doliny. Sam zamek ładny, ale nie jest jakoś specjalnie imponujący, jego wartością dodaną jest położenie. No ale skoro muzeum w pakiecie, chodźmy zobaczyć co tam mają do pokazania…

Czy warto zajrzeć do muzeum zamkowego?

I tutaj dopiero otworzyliśmy oczy ze dziwienia! To nie jakieś podrzędne muzeum. Starożytna Grecja podana na tacy! Takiej ilości świetnie zachowanych eksponatów z czasów kolonizacji greckiej (VIII-VI w p.n.e.) jeszcze nie oglądaliśmy. Ceramika koryncka, niesamowita kolekcja hełmów z brązu, statuetki wotywne, kolczyki, pierścionki, zbiory numizmatyczne, wszystko fantastycznie zachowane. I co ciekawe, większość z tych eksponatów została odkryta w najbliższej okolicy. Zresztą z zamku widać nadal aktywne stanowisko archeologiczne.

Wreszcie nas oświeciło! Co z tego, że zamek normańsko-szwabski, z XI wieku. Przecież okolice południowych Włoch, również Kalabrii, to była jedna z lokalizacji wielkiej greckiej kolonizacji. Nic dziwnego, że można tutaj zobaczyć więcej skarbów starożytnych Greków, niż w samej ojczyźnie Soctaresa.

Obejrzeliśmy sobie jeszcze piękną wystawę poświęconą boskości kobiet, w sumie bardzo słuszny temat :). Porozmawialiśmy z obsługą, liczniejszą od zwiedzających, i nadal nie dowierzając w to, co zobaczyliśmy, udaliśmy się w dalszą drogę.

Bo powiedzcie sami, ciekawy zamek, niesamowite eksponaty, bilet za grosze i żadnych tłumów? Nawet minimalnych? Panowie w zamku twierdzili, że już po sezonie… No dajcie spokój! Co z tego że październik, skoro lato jak marzenie:)

Zungri, wioska wykuta w skałach „Grotte di Zungri”

Kalabria ma wiele atrakcji, które są niedrogie, a zaskakująco ciekawe. Kiedy planowaliśmy pobyt i zbieraliśmy informacje o tym, co ciekawego znajdziemy w okolicy, nikt nie pisnął słowa na temat miasteczka Zungri! Dopiero przeglądając mapę, trafiłam na informację o grotach. Poczytałam i przyznaję, trudno mi było uwierzyć, że bilet kosztuje 4 euro… Nie znałam jeszcze wtedy tej kalabryjskiej tradycji cenowo-biletowej, więc skontaktowałam się nawet z muzeum, żeby dopytać. Potwierdzili!

Wyobraźcie sobie, że nie tylko bilet tani, ale spacerowaliśmy sobie po tych grotach zupełnie sami. Dopiero w miasteczku pojawiła się druga para niemieckich turystów.

Ta skalna wioska powstawała od VI do XII wieku, zbudowali ją mnisi i rolnicy, którzy uciekali z Sycylii czy Bliskiego Wschodu przez najazdami barbarzyńców. Na początku przywitał nas piękny widok na kalabryjski interior, dalej schodkami wykutymi w skale zeszliśmy w dolinę. Po drodze obejrzeliśmy sobie mniejsze i większe groty, silosy do przechowywania zboża, zbiorniki na wodę.. Lubimy tak zwiedzać w ciszy i spokoju.

Ciepełko nas nieco zmęczyło, w październiku „po sezonie” w Kalabrii nie oznacza chłodu. Przysiadamy na ławkach w cieniu oliwek i muszę przyznać, że widoki na doliny i pagórki nie ustępują urodą tym obrazkom, podziwianym na wybrzeżu.

To nie koniec atrakcji, wracamy więc schodkami na górę. Przyszedł czas na zwiedzenie niewielkiego muzeum. W ramach tego samego biletu oglądamy sobie lokalne XIX- wieczne stroje, narzędzia rolnicze i gospodarcze i wyposażenie ubogich domostw.

Szlak malowanych drzwi

Niewielkie miasteczko Zungri postanowiło jeszcze bardziej uatrakcyjnić wycieczkę, powstał więc szlak „malowanych drzwi”. Szanujemy takie pomysły, bez zastanowienia skorzystaliśmy. Drogowskazy poprowadziły nas od samego muzeum, wąskimi uliczkami wśród kamiennych domów, od jednych drzwi do kolejnych. A jest ich całkiem sporo! Do tego zabawne powiedzonka, cytaty, zabawne płaskorzeźby…

Na koniec przysiadamy na kawie i zastanawiamy się, jakim cudem jest tutaj tak pusto… W sumie całkiem podobnie jak w innych odwiedzanych przez nas muzeach. Takie oblicze Kalabrii całkiem nam pasuje, lubimy bez tłumów

Reggio Calabria

Wycieczka do Reggio Calabria na pierwszy rzut oka wydawała się nie najlepszym pomysłem. Po pierwsze przez lata nasłuchałam się od znajomych z Włoch, że to nieciekawe miejsce, że przestępczość, że brudno… Po drugie z okolic Tropei to była dość długa wycieczka, pytanie czy warto..?

Trochę biliśmy się z myślami, ale skoro i tak chcieliśmy odwiedzić pobliską Scillę, to do Reggio już tylko rzut kamieniem. Zapakowaliśmy się w samochód bez większych oczekiwań i ruszyliśmy na krótki rekonesans.

Dotarliśmy do miasta w godzinach porannego szczytu. Wzmożony, dość chaotyczny ruch nas nieco oszołomił, ale jakoś przedarliśmy się w okolice promenady i nawet udało nam się znaleźć parking. Wysiedliśmy z samochodu i trochę nas zatkało. Promenada naprawdę robi wrażenie! Lungomare Falcomatà jest nazywana „najpiękniejszym kilometrem Włoch” i nie ma w tym dużej megalomanii. Szeroka, dwupoziomowa, z piękna roślinnością i niesamowitym widokiem. Robi wrażenie!

Sycylia na wyciągnięcie ręki

Możecie stąd podziwiać Cieśninę Messyńską i Sycylię, i to dosłownie na wyciągnięcie ręki. Przeprawa promowa do sycylijskiej Messyny trwa tylko około 30 minut! Jeśli chcecie postawić stopę na tej fantastycznej wyspie, możecie wpaść na kawę po drugiej stronie cieśniny już za 7 euro w 2 strony. My nie zaplanowaliśmy takiej atrakcji, chociaż widziałam błysk w oczach „miłośnika Promów”… a może by tak wyskoczyć? No ale koniec końców czas nie jest z gumy, nie tym razem.

Pod koniec września na dolnej części promenady było już czuć posezonową ciszę, dotarliśmy do parku „Tempietto” w okolicach dworca, gdzie odkryliśmy duży, bezpłatny parking . Dla nas trochę po czasie, ale może Wy skorzystacie. Z ogromnej fioletowej ławki podziwialiśmy Etnę, widoczną stąd doskonale. Fantastyczny widok, szczególnie że Sycylia zawsze wzbudza w nas morze ciepłych uczuć.

Jako, że nie z samej promenady składa się Reggio Calabria, ruszyliśmy w stronę centrum, zobaczyć jak się prezentuje reszta miasta. Imponujące kamienice w pierwszej linii przy promenadzie ani trochę nie wpisywały się w obraz Reggio , jaki mieliśmy w głowie. Potwierdza się fakt, że trzeba zobaczyć na własne oczy, zanim wyrobi się opinię na jakiś temat.

Trzęsienie ziemi

Praktycznie wszystko, co zobaczycie w Reggio Calabria aktualnie, powstało po katastrofie z początku XX wieku. 28 grudnia 1908 trzęsienie ziemi o niespotykanej dotąd we Włoszech skali zrównało z ziemią 2 miasta, sycylijską Messynę i Reggio Calabria. Trwało zaledwie około 40 sekund a pochłonęło 80.000 ofiar. Uderzyło na obszarze 600 km2 i praktycznie całkowicie zniszczyło 2 duże miasta. Podobno w Messynie pozostało nienaruszonych zaledwie kilka domów. Obniżył się poziom gruntu i ląd cofnął się o ok. 50 m. Jakby mało było trzęsienia ziemi, około 10 min po nim po obu stronach wybrzeża pojawiły się wysokie fale , miejscami do 10-13 metrów. Samo tsunami pochłonęło ok 2000 ofiar.

Co jeszcze zobaczyć w Reggio?

Spacerując na pewno zwrócicie uwagę nie tylko na budynki, ale i piękną roślinność, szczególnie ogromne fikusy. Możecie tutaj zobaczyć 3 ciekawe rzeźby cenionej artystki Paoli Epifani (Rabarama). To postaci ludzkie w różnych pozach, zatytułowane Trans-lettera, Labirintite i Co-stell-azione. Imponujących rozmiarów, ciekawe, natychmiast przyciągają wzrok.

Tuż obok możecie podziwiać inne perełki, architektoniczne. Przepiękna Villa Genoese Zerbi, która powstała w 1915 roku na ruinach poprzedniczki, która ucierpiała w trzęsieniu ziemi w 1908 roku. Piękne bogato zdobione weneckie okna kojarzą się z zupełnie innym regionem Włoch.

Ze względu na zagrożenie trzęsieniami ziemi zabudowa z 1908 roku, wg planu De Nava zakłada odbudowę kamienic nie wyższych niż 2-3 piętra .

Powyżej nadmorskiej promenady powstał reprezentacyjny deptak Giuseppe Garibaldi, z głównym placem Vittorio Emanuele II. Ulica powstała dużo wcześniej, już po trzęsieniu ziemi w 1783 r., w miejscu dawnych murów miejskich. Nowy plan miasta zakładał szachownicowy układ ulic. Deptak został wyłożony białym kamieniem Macellari i aktualnie jest otoczony niskimi, eleganckimi kamienicami.

Dwa kroki od głównego deptaka G. Garibaldi znajdziecie XI wieczny Zamek Aragoński. Niegdyś o wiele większy, niż aktualnie, miał podziemne przejścia, które prowadziły bezpośrednio na plażę. Tutaj Grecy chronili się przed Saracenami, a mieszkańcy Reggio przed atakami tureckimi. W 1847 roku Burbonowie przekształcili zamek w więzienie dla więźniów politycznych. Aktualnie zamek można zwiedzać.

W tej okolicy znajdziecie też Katedrę Santa Maria Assunta, która jest największym kościołem w całej Kalabrii. Jak większość obiektów została zbudowana po trzęsieniu ziemi w 1908 roku, jej główna fasada zwrócona jest w stronę morza. Bogato zdobiona, marmurowa fasada i cztery małe wieże na szczycie to znak rozpoznawczy.

Plaże Kalabrii

Kalabria zachwyca plażami, a ich różnorodność nie pozwala popaść w rutynę. Znajdziecie te piękne, bezkresne i piaszczyste, takie ze skalistymi zatoczkami, żwirkowe, otoczone klifami.. Te całkiem dzikie i z całkiem przyjemną infrastrukturą. Wszystkie mają jeden punkt wspólny, a mianowicie niesamowicie turkusową wodę.

Nie jesteśmy co prawda plażowymi wygami, lubimy odpocząć, ochłodzić się, pospacerować, ale zwykle po godzinie uciekamy. No, chyba że wpadamy na zachód słońca, to może nas zatrzymać na dłużej. Podczas kalabryjskich wakacji codziennie odwiedzaliśmy inną plażę, więc jednak coś jesteśmy w stanie Wam polecić.

  • 📍Plaża publiczna w Pizzo – piaszczysta, bardzo długa i przestronna
  • 📍Zambrone Marina, piaszczysta, przy deptaku, z widokiem na Stromboli. Warto tutaj wpaść również na zachód słońca
  • 📍Marinella Di Zambrone, tuż przy dworcu, u stóp klifu. Można znaleźć bezpłatne miejsce do zaparkowania. zaciszna i piaszczysta. Zejście betonowymi schodami
  • 📍Michelino i Parghelia to w zasadzie dwie plaże obok siebie. Piękne skały i piaseczek. Zejście schodami po klifie. Tutaj jest sporo miejsc do zaparkowania, niestety wszystkie płatne w parkomacie
  • 📍Słynna plaża Grotticelle w Capo Vaticano. To również dwie piaszczyste zatoki u stóp klifu. Bajeczne widoki. Można posnoorkować z rurką wśród skałek. Jest tutaj zaplecze gastronomiczne, leżaki i parasole. Można też plażować bezkosztowo na własnym ręczniku. Znajdziecie tutaj sporo miejsc płatnych (niebieskie koperty) oraz wyznaczonych parkingów. Jest też trochę miejsc bezpłatnych (białych), nieco bardziej oddalonych od plaży, ale nadal to kilka minut spaceru
  • 📍Nicotera, bezkresna, piaszczysta, szeroka. Z pewnością w sezonie jest tutaj więcej ludzi, chyba jednak trudno się spodziewać dużego tłoku
  • 📍Scilla, w centrum pięknego miasteczka, tuż przy deptaku. Plaża żwirkowa, z widokiem na malownicze miasteczko i zamek.

Płynne złoto Kalabrii

Kalabryjskie wybrzeże i miasteczka to chyba taki najbardziej znany obrazek a tego włoskiego regionu. Ale równie piękne są tereny interioru, gdzie gaje oliwne ciągną się kilometrami. Te malownicze wzgórza, a na nich tysiące oliwnych drzewek, czerwona ziemia wokół, to widok, który zawsze będzie się nam kojarzył z tym czubkiem włoskiego buta.

Kalabria to drugi, po Apulii, region Włoch w rankingu uprawy oliwek? Ta kalabryjska jest uznawana za jedną z najlepszych we Włoszech.Gaje oliwne ciągną się tutaj kilometrami! Ich powierzchnia to około 180 000 hektarów, w ponad 700 gospodarstwach. Kalabria produkuje około 150-200 tysięcy ton oliwy z oliwek rocznie Większość produkcji to oliwa extra vergine, czyli ta najlepsza. Najpopularniejsze odmiany kalabryjskich oliwek to „Carolea”, „Ottobratica” i „Sinopolese”. Carolea jest szczególnie ceniona za wysoką jakość oliwy. Oliwa z oliwek z Kalabrii często posiada certyfikaty jakości, takie jak DOP (Denominazione di Origine Protetta)

Wynajem samochodu na południu Włoch

Jeśli postanowicie zwiedzać okolice samochodem, przyda się Wam kilka informacji praktycznych. Południowe Włochy to taka trochę inna rzeczywistość, jeśli chodzi o wynajem samochodu. Ruch drogowy jest specyficzny, a ograniczenia wypożyczalni nie sprzyjają kieszeni.

Informacje praktyczne

Oto co według nas powinniście wiedzieć planując wynajęcie samochodu:

  1. W takich regionach jak Kampania, Kalabria czy Apulia jest praktycznie niemożliwe wynajęcie samochodu bez udziału własnego i depozytu.
  2. Co to to w ogóle jest ten dział własny (theft excess/damage excess )? To kwota, którą zapłacicie w przypadku kradzieży/wypadku, pomimo posiadania standardowego ubezpieczenia. W zależności od wypożyczalni, regionu i wartości samochodu może to być nawet do kilku tysięcy euro. Oczywiście nic może się Wam nie przydarzyć, ale jeśli lubi spać spokojnie, wykupcie dodatkowe ubezpieczenie znoszące wasz udział własny.
  3. Porównajcie oferty kilku wypożyczalni, mogą się znacznie od siebie różnic, czasami nawet dwukrotnie.
  4. Sprawdźcie ofertę pośredników typu Booking. Może się okazać, że oferta tej samej wypożyczalni będzie dostępna za pół ceny
  5. Sprawdźcie opinie na temat wypożyczalni. Jeśli powtarzają się problemy, np. ze zwrotem depozytu, bądźcie ostrożni, coś jest na rzeczy
  6. Kiedy odbieracie samochód, zróbcie zdjęcia ewentualnych szkód, które samochód już posiada.
  7. Jeśli macie taką możliwość, wybierajcie małe samochody. Uliczki są wąskie, miejsca parkingowe bywają ciasne, dużo łatwiej będzie wam te problemy rozwiązać kompaktowym samochodem.
  8. Większość stacji benzynowych, szczególnie w weekendy i po południu, czy w porze sjesty, to stacje samoobsługowe. Obsługa automatów jest jednak prosta, nie ma się czego obawiać. Potrzebna będzie jednak gotówka lub karta plastikowa. Nie spotkaliśmy się z możliwością zapłaty telefonem.
  9. Przy wynajmie zakwaterowania zwróćcie uwagę na dostępność parkingu. To, że jest on dostępny „przy sąsiednich ulicach”, nie oznacza, że bez problemu znajdziecie tam miejsce.
  10. W całych Włoszech parkingi darmowe to te z białymi liniami, płatne z niebieskimi. Żółte to miejsca zarezerwowane dla mieszkańców, te omijajcie.
  11. Na niektórych parkingach bezpłatnych parkowanie jest dozwolone tylko przez 1-2 godziny. Wystarczy, że na karteczce zapiszecie godzinę rozpoczęcia postoju i zostawicie ją za szybą. Nie musicie posiadać specjalnej tarczy, jakiej zwykle używają Włosi

Jakie pamiątki przywieźć z Kalabrii?

Każde miejsce ma swoje hity, jeśli chodzi o pamiątki z podróży, ma je oczywiście także Kalabria. My zawsze stawiamy na miejscowe specjały kulinarne, po powrocie można przywołać klimat ostatniej podróży. Poza tym lubimy jeść, nie ma co ukrywać. A co warto przywieźć z Kalabrii? To oczywiście zależy od tego, ile miejsca macie w bagażu.

Dobrym pomysłem są piękne kolorowe wyroby ceramiczne, jeśli ktoś lubi, jest tutaj pole do popisu. Ale ponieważ region słynie z papryczek i pikanterii ogólnie, polecamy zaopatrzyć się w słynne kalabryjskie peperoncino pod różną postacią:

* peperoncino w proszku lub płatkach, albo małe, suszone papryczki. Te ostatnie wystarczy w domu zalać oliwą i odstawić na kilka tygodni. Oliwa peperoncino gotowa! Takie pamiątki to koszt 1-3 euro

* gotowa pasta do najszybszego, a jakże pysznego makaronu, „olio, aglio e’ peperoncino”, zwanego we Włoszech „spaghetti o północy”, czyli na szybko. Wrzucacie odrobinę zawartości słoiczka (ostra papryczka i czosnek) na oliwę, to wszystko mieszacie z ugotowanym makaronem, obficie posypujecie natką pietruszki i parmezanem, i danie gotowe.

* „bomba calabrese” lub „viagra calabrese” to oczywiście bardzo pikantna pasta z peperoncino zapakowana w słoiczki.

* nduja, czyli bardzo pikantna lokalna kiełbasa, która też występuje w słoiczkach

Wszystkie produkty w słoiczkach to koszt ok. 3-10 euro, zależny od wielkości i miejsca, w którym kupujecie.

* sucha, lokalna kiełbasa, pakowana próżniowo spokojnie przetrwa podróż. Uwaga: jeśli nie lubicie pikantnej, wybierajcie tę z dopiskiem „dolce”. Spokojnie, nie będzie słodka, tylko łagodna.

Gotowy plan na 7 dni w Kalabrii

Przygotowaliśmy specjalnie dla Was propozycję 7-dniowego planu pobytu, wypróbowanego na własnej skórze. Plan zakłada podróżowanie wyjętym samochodem i zachowanie równowagi między zwiedzaniem, plażowaniem i jedzeniem

Oto nasza subiektywna propozycja

  • Dzien 1. Przylot do Lamezia Terme, odbiór samochodu i dojazd do docelowego zakwaterowania. My polecamy okolice Tropea lub Pizzo, to dobry punkt wypadowy. Spacer po okolicy, zachód słońca, kolacja…
  • Dzien 2 . Poranek w Pizzo, spacer po mieście, odwiedźcie Zamek Murat , a potem skosztujcie tartufo na placu. Przerwa na plażowanie, my polecamy bezkresną, dziką plażę w Pizzo (ok. 5 km od centrum na północ) i obiad w Lido Chiringuito, bezpośrednio na plaży. Serwują pyszne jedzenie z widokiem na morze. Popołudnie i zachód słońca w Tropei. Można też zajrzeć na plażę Michelino, tutaj powitają was piękne klify
  • Dzien 3 . Zaczynacie od miasteczka Nicotera, opcjonalnie wpadnijcie nad morze, do Nicotera Marina i skorzystajcie z pięknej plaży. Teraz czas na perełkę Wybrzeża Bogów, czyli Capo Vaticano. Tutaj odpoczniecie na plaży Grotticelle, a na zachód słońca z widokiem na Wyspy Eolskie i Sycylię podjedźcie na pobliskie Belvedere.
  • Dzien 4 . Na początek Reggio Calabria, poźniej malownicza Scilla, obiad i plażowanie. Zachód słońca w Palmi to będzie piękne zakończenie dnia.
  • Dzien 5 . Odwiedź Vibo Valentia (zamek i miasteczko). Następnie miasteczko Zungri i jego skarb, czyli Grotte di Zungri. Po powrocie na wybrzeże odpoczynek na plaży Marinella di Zambrone
  • Dzień 6. To dzień na zapoznanie się z wybrzeżem Jońskim . Odwiedźcie Stilo i Park Archeologiczny Caulonia. Tuż obok czeka na Was piękna plaża, idealna na chwilę relaksu. Popołudnie i zachód słońca zaplanujcie w Gerace, widoki w złotej godzinie Was zaskoczą
  • Dzien 7 . W zależności od godziny wylotu :atrakcje lokalne, plażowanie, zakupy.

W ten sposób zobaczyliście najpiękniejsze miejsca. Odwiedziliście bajeczne i różnorodne plaże. Każdy dzień kończyliście bajecznym zachodem słońca. I założymy się, że nabraliście ochoty na więcej ..