Włoskie Friuli okazało się idealnym miejscem na rower. Jeśli zastanawiacie się, gdzie by tu pojeździć bez tłoku, to może być miejsce w sam raz dla Was. Krótko mówiąc północne Włochy rowerem to świetny pomysł, tak na przedłużony weekend, jak i na pełnowymiarowe wakacje.

Nas Friuli Wenecja Julijska (bo tak brzmi pełna nazwa regionu) zaskoczyła bardzo pozytywnie. Całkiem możliwe, że będziemy ją odkrywać jeszcze przez lata, świetnie przygotowanych tras, o różnej tematyce jest tu bez liku. Można oczywiście kręcić się też według własnego planu, albo łączyć kilka tras, wybierając z nich co komu odpowiada. My tak właśnie zrobiliśmy.

Mieliśmy do dyspozycji tylko 4 dni, dlatego też każdej okolicy tylko liznęliśmy. Wrócimy na pewno, dla nas to miejsce wymarzone. Dużo ciekawych miejsc do odwiedzenia, mnóstwo szlaków wśród natury, no i przede wszystkim można znaleźć wiele tras zupełnie płaskich. Jeśli ktoś lubi się spocić i poczuć łyki, też się nie będzie nudził.

Nasza baza wypadowa była bardzo blisko słoweńskiej granicy, na południu regionu, w maleńkiej miejscowości wśród winnic, Mariano del Friuli.

Udało nam się zaplanować i zrealizować 4 trasy, każda piękna, chociaż każda różna.

Co warto zabrać ze sobą?

Na wszystkie te wycieczki warto zaopatrzyć się w zapas wody, przekąski czy nawet kanapki. Często będziecie jechali z dala od cywilizacji, poza tym ograniczenia w „godzinach karmienia” we Włoszech potrafią utrudnić takie wyprawy. Obiad zjecie do 14.00 – 14.30, po czym większość restauracji się zamyka. Wracają dopiero ok. 18.00 – 19.00, w porze kolacji. Z tego powodu będąc w drodze dość trudno wpasować się w takie okienko.

Fajnie też zrobić sobie piknik z widokiem na ptaki, lagunę czy na plaży. My podczas tego wyjazdu korzystaliśmy z pojemnych sakw RIDER PREMIUM 30 litrów, od polskiego producenta, firmy Extrawheel. Zmieścił się nawet kocyk i dodatkowa odzież na wypadek kapryśnej pogody. Sakwy są odporne nawet na mocny deszcz (testowaliśmy osobiście!) i świetnie się prezentują, bardzo łatwo się je czyści. Z łatwym montażem na klik nawet ja sobie radzę

Oficjalne trasy rowerowe regionu Friuli Venezia Giulia

Oficjalnie oznakowanych, długodystansowych tras w regionie Friuli jest 9. Niektóre źródła mówią o 5 czy 7, do nas jednak przemawia 9 ponumerowanych szlaków. Wszystkie trasy te są dobrze oznakowane („FVG”) i prowadzą przez różnorodne krajobrazy: góry, równiny, winnice, historyczne miasta i wybrzeże Adriatyku.

  • FVG1 – pokrywa się częściowo ze słynną Alpe Adria, która łączy Salzburg z Grado. We Włoszech przebiega od Tarvisio właśnie do Grado (180 km). Miasta na trasie: Tarvisio, Gemona, Udine, Palmanova, Akwilea, Grado.
  • FVG2 – Wybrzeże Adriatyku. pokrywa się częściowo z EuroVelo 8, która łączy hiszpański Kadyks z Atenami. We Włoszech przebiega z Wenecji do Triestu, ok. 250 km, z czego 150 km we Friuli (Triest – Lignano Sabbiadoro)
  • FVG3 – Pademontana i Colio, we Friuli przebiega u podnóża Alp, z Gorizii do Sacile, ok. 180 km. Bardziej górska w swoim charakterze, przewyższenia to 1100m,
  • FVG4 – Nizinna (delle Pianure) z Cividale del Friuli, przez Udine, Pordenone, do Sacile. Ok 120 km. Przewyższenia ok. 300 m.
  • FVG5 – wzdłuż rzeki Isonzo/Socy (dell’Isonzo) , prowadzi z Gorizii do ujścia rzeki, ok. 39 km. Niedługa i płaska, przewyższenia ok. 100 m
  • FVG6 – wzdłuż rzeki Tagliamento, ok. 137 km. To niesamowita rzeka, może ją kojarzycie z przejazdu przez północne włochy, błękitna, szeroka, taki górski strumień w rozmiarze XXL
  • FVG7 – Friuli, ok. 90 km. Prowadzi z Gemony do Palmanova, przewyższenia ok. 300
  • FVG8 – Carnia – z Tolmezzo do Venzone, ok. 45 km. Kolejna bardziej górska odsłona, przewyższenia to ok. 1000 m
  • FVG9 – Wodna (delle Acque) z Spilimbergo do Mussons , ok. 100 km. Jedynie na początku ok. 200 m przewyższenia, pożniej całkowicie płaska.

Reasumując, widać, że Friuli Venezia Giulia to region, który mocno postawił na rowerzystów i z tego co słyszeliśmy, nadal planuje rozwijać infrastrukturę i przyciągać coraz więcej turystów na dwóch kółkach.

Trasa Monfalcone – Grado (FVG2)

  • Dystans – 65 km w dwie strony
  • Trudność – łatwa. Płaska, dobra nawierzchnia
  • Bezpieczeństwo – 10/10
  • Ciekawe miejsca na trasie: Rezerwat Cavanata, Grado

Tu tutaj odkryliśmy, że Friuli ma doskonałe trasy rowerowe. Takie, które lubimy najbardziej. Blisko natury, płaskie, bezpieczne, niezatłoczone. Zmęczeni słoweńskimi podjazdami, postanowiliśmy dać odpocząć kolanom i wpaść do Włoch. Monfalcone wydawało się idealne na start, dodatkowo parking przy samej plaży pozwolił nam całkowicie pominąć miasto i wjechać na piękną, spokojną ścieżkę wzdłuż morza.

Wiosną te tereny tętnią życiem. Liczyliśmy na spotkanie z flamingami, ale niestety wtedy nam się to nie udało. Za to innego ptactwa nie brakowało. Do tego ta cisza i spokój praktycznie na całej trasie.. Uwielbiamy takie klimaty, wtedy najlepiej wypoczywamy. Taką piękną, spokojną ścieżką dotarliśmy do rzeki Isonzo, którą znamy już ze Słowenii. Tam, pod nazwą Soca, w bardziej górskiej odsłonie, wygląda zupełnie inaczej. We Friuli szeroka i spokojna, kończy już swój bieg.

Przejeżdżamy na drugi brzeg i bocznymi drogami, wśród pól, wzdłuż rzeczki Isonzato, znów docieramy do Zatoki Triesteńskiej, która w tym miejscu jest niesamowicie spokojna i ani trochę nie wygląda jak morze.

Rezerwat Cavanata i Grado

Ścieżka nadal jest przyjemna, docieramy do Rezerwatu Cavanata, gdzie rządzi natura i można obserwować ptaki. Tutaj też nie trafiliśmy na flamingi, to ewidentnie nie był nasz rok 🙂 W Rezerwacie, tuż przy ścieżce rowerowej, znajdziecie obserwatorium (dostępna lornetka) i kto wie, może Wam szczęście dopisze. Ostatecznie i my, podczas kolejnej wizyty trafiliśmy na całkiem spore stadko flamingów.

Nie pozostało nam nic innego, jak podążać w stronę Grado. Cały czas prowadzi nas dedykowana ścieżka rowerowa, niezbyt szeroka, ale też mało uczęszczana. Możliwe, że w sezonie robi się tutaj bardziej tłoczno, po drodze mijamy przecież sporo dużych campingów.

Samo miasteczko okazuje się ładne, za późno jednak na obiad. Musimy zadowolić się panino zjedzonym w parku. Wracamy tą sama trasą, już wiemy, że nosi nazwę FVG2, a przede wszystkim, że tutaj wrócimy po więcej! I tak się też stało… Wróciliśmy i nadal pozostał niedosyt. Ta część Friuli jest jakby stworzona dla nas. Jest wszystko, co lubimy najbardziej w wycieczkach rowerowych. Po pierwsze wygodne, bezpieczne ścieżki, dużo przyrody, a przede wszystkim mało ludzi i fajne miejsca do odwiedzenia.

Ślad trasy znajdziecie TUTAJ

Pętla Marano del Friuli – Gradisca d’Isonzo

  • Dystans – 20 km w dwie strony
  • Trudność – łatwa. Płaska, dobra nawierzchnia
  • Bezpieczeństwo – 10/10
  • Ciekawe miejsca na trasie: Gradisca d’Isonzo

Na początek pobytu postanowiliśmy objechać najbliższą okolicę. Trasa płaska, wśród winnic i okolicznych miejscowości. Głównie lokalnymi drogami asfaltowymi, trochę szutrowymi. Poza pięknymi widokami, warto odwiedzić piękne miasteczko z XVI-wieczną twierdzą wenecką.

Została wybudowana przez Wenecjan, a zaprojektowana z pomocą Leonarda da Vinci. Miejsce było wyjątkowo strategiczne nad rzeką Isonzo i przy granicy z terenami Habsburgów. Kiedy ci zdobyli miasto zmodernizowali zmodernizowali budowlę dodając kazamaty, bastiony i fosy. W XIX wieku powstało w twierdzy więzienie. Nie wiedzieć dlaczego obok murów postawiono ogromną kurę 🙂 Fajna, choć

Dziś to bardzo przyjemne miasteczko winem płynące, z zadbana starówką. No i oczywiście jest też bohaterka tej wycieczki, turkusowa rzeka, wyjątkowo w tym miejscu imponująca… Szeroka, wzburzona i bardzo turkusowa. Popatrzyliśmy sobie na nią z duża przyjemnością

Ślad trasy znajdziecie TUTAJ

Pętla Akwileja, przez Grado i Rezerwat Cavanata

  • Cała pętla to ok 45 km (z objazdem Grado)
  • Poziom trudności – łatwa. Płaska i po dobrej nawierzchni
  • Bezpieczeństwo 9/10 (tylko ze względu na korki odcinek prowadzący dość ruchliwą droga). Pozostała cześć prowadzi dedykowanymi ścieżkami rowerowymi bądź bocznymi drogami z nieznacznym ruchem.
  • Ciekawe miejsca na trasie: Aquileia, Grado, Rezerwat Cavanata

Rowerowa FVG2 zachwyciła nas już w zeszłym roku. To piękna ścieżka, prowadząca blisko natury, o tej wycieczce możecie poczytać na początku tego wpisu. Dużo zieleni, rozlewisk, dodatkowo mnóstwo ptaków do obserwacji, chociaż flamingów nie spotkaliśmy… To właśnie ta zeszłoroczna wycieczka zainspirowała nas do przyjazdu na Friuli na rowerowe wakacje. Tym razem wytyczyliśmy pętlę, częściowo pokrywająca się z tą zeszłoroczną.

Odcinek Akwileja – Grado

Wyjechaliśmy FVG1 (Alpe Adria) z Akwilei, ale szybko odbiliśmy w alternatywną ścieżkę. Na szczęście we Friuli możliwości nie brakuje. Kierujemy się na San Lorenzo i tutaj trafiamy na jedyny (niedługi, ok. 1 km) odcinek prowadzący po dość ruchliwej drodze. Na szczęście kierowcy w tej okolicy jeżdżą kulturalnie, wymijając rowerzystów z dużym zapasem. No, ale droga to droga, nie lubimy, z ulgą zjeżdżamy w boczną dróżkę wzdłuż rolniczych kanałów.

Dojeżdżamy do morza, które nie jest tutaj jakoś szczególnie urodziwe, ale już ścieżka rowerowa, która prowadzi wzdłuż linii brzegowej jest bardzo przyjemna. To ta część, którą odwiedziliśmy już rok wcześniej, a która nas tak zachwyciła. To już szlak regionu Friuli znakowany FVG2. Fajne jest to, że wiele z tych tras łączy się ze sobą, przeplata, częściowo pokrywa.

Naszym pierwszym celem są rozlewiska i Rezerwat Cavanata. Na dłuższe zwiedzanie się nie nastawialiśmy, zajrzeliśmy jednak do budki obserwacyjnej. Nie mieliśmy wielkich nadziei, ale jednak! Flamingi na nas czekały! Mamy szczęście do tych różowych piękności w tym roku!

Zaczęliśmy coraz bardziej myśleć o jedzeniu, a to znak, że należy szybciej zmierzać w kierunku Grado. Mieliśmy tutaj kilka poleceń na obiad, a że włoskie okienko żywieniowe jest krótkie, zagęściliśmy nieco tempo.

Na początek obiad, a następnie krótki objazd miasteczka, tak na deser. Typowo turystyczne, z ładnym, historycznym centrum, malowniczym portem na kanałach i szeroką plażą. Nie wszędzie rowerzyści są mile widziani, w wielu miejscach w centrum nie wolno nawet „zaparkować” roweru, więc gastronomiczny przystanek przenieśliśmy nieco na ubocze. Dziwi trochę, że w miejscu, gdzie kończy się słynny długodystansowy szlak Alpe Adria, w regionie ewidentnie stawiającym na rowerzystów, akurat w Grado są oni tak niechętnie widziani. Tylu zakazów rowerowych dawno nie spotkaliśmy.

Ślad trasy znajdziecie TUTAJ

Odcinek Grado – Akwilea

Powoli zaczynały zbierać się czarne chmury, a przed nami jeszcze kawałek trasy do domknięcia pętli. Bardzo malowniczy odcinek przez lagunę, wytyczony jak po linijce, z malowniczym drzewem pośrodku… My jednak, zamiast cieszyć się tym widokiem, pobiliśmy tutaj rekord prędkości. Błyskawice i pomruki zapowiadającej się bardzo intensywnie burzy mieliśmy dokładnie przed oczami. Deszcz jak deszcz, ale ta burza nieco nas wystraszyła. Jednak tylko postraszyło i kiedy zdyszani dotarliśmy na parking, wyszło słońce. Tempo Tour de Pologne nie było potrzebne, można było zatrzymać się na podziwianie laguny! Z drugiej strony mieliśmy więcej czasu na zwiedzanie atrakcji Akwilei 🙂

I tak wycieczka była bardzo udana, nad morzem przydały się kocyki i przekąski zapakowane w sakwy EXTRAWHEEL. Taki postój w ciszy, wśród natury, zawsze jest u nas mile widziany.

W Akwilei możecie bezpłatnie zaparkować samochód tuż przy ścieżce Alpe Adria/FVG2 Parcheggio Aquileia Nord, To też dobre miejsce dla zwiedzania zabytków, wszystkie ważne miejsca znajdziecie kilka minut spacerem od parkingu.

Trasa wokół laguny, Lignano Sabbiadoro

  • Dystans 32 km.
  • Trasa całkowicie bezpieczna 10/10, wydzielonymi ścieżkami lub bocznymi drogami.
  • Łatwa, płaska i o dobrej nawierzchni.
  • Można przedłużyć wycieczkę w kierunku Marano Lagunare

To w tym miejscu, wiele lat temu, zaczęła się moja przygoda ze słoneczną Italią. To był mój  pierwszy pobyt we Włoszech na początku lat 90-tych, zupełnie bez znajomości kraju i języka. Sentyment pozostał. Również w Lignano zakończyła się nasza tegoroczna przygoda w regionie Friuli.

Wycieczka rowerowa była niestety krótsza od zamierzonej. A dlaczego? Powód zwykle jest jeden. Pochłonęło nas pyszne jedzenie i w rezultacie czas zniknął nieprawdopodobnie szybko.

Marano Lagunare

Trasa FVG2 zaczyna się w Trieście, kończy właśnie w Lignano, a przebiega przez Monfalcone, Rezerwat Cavanata, Grado i Marano Lagunare. Część tej trasy, w odcinkach, już pokonaliśmy, tym razem planowaliśmy przejechać odcinek Marano-Lignano. Niestety, najpierw utknęliśmy w Marano na drugim śniadaniu, później zamarzyliśmy o pożegnalnym obiedzie i tak jakoś niespodziewanie czas się skurczył. Ale co się odwlecze…. Na pewno tutaj wrócimy, lubimy takie wyprawy wśród natury, a laguna to miejsce idealne na jej podziwianie.

Jednak do Marano Lagunare jak najbardziej warto zajrzeć, również z rowerami. Wyobraźcie sobie maleńkie rybackie miasteczko, poranną ciszę i kolorowe domy odbijające się w kanale pełnym łódek… Szybko dotarliśmy na główny plac, na którym starszy Pan dyskutował z właścicielką kawiarni na poważny temat: czy ma padać, czy może lepiej nie? Każde z nich miało swoje zdanie, dyskusja była zażarta, chociaż w sumie na ten potencjalny deszcz żadne z nich większego wpływu nie miało 🙂

Objechaliśmy kilka uliczek w centrum i skierowaliśmy się w stronę laguny. Nazwa „Lagunare” nie wzięła się przecież znikąd! Miasteczko jest położone na lagunie Marano, między tą bardziej znaną Laguną Wenecką, a Laguną Grado. Tym razem czas gonił, musiała nam wystarczyć kawa z widokiem i ruszyliśmy w dalszą drogę.

I tylko taka myśl mnie naszła, że w takim maleńkim, swojskim Marano Lagunare moglibyśmy się zatrzymać na kilka dni. Tak bardzo się rożni od sąsiedniego eleganckiego Grado. Żadnego nadęcia, zakazu, nakazu, a turystów tylko tyle, co zapakowało się na wycieczkowe stateczki. I po raz kolejny dochodzę do wniosku, że chyba jesteśmy ludźmi prowincji… czym większa „dziura”, tym bardziej się nam podoba

Lignano Sabbiadoro, laguna

Skoro nie mogliśmy przejechać całej trasy (35 km w jedną stronę), postanowiliśmy pozwiedzać tylko okolice kurortu Lignano. O ile w sezonie jest to miejsce mało ciekawe, zalane przez tłum turystów, o tyle w maju było idealnie.

Samochód zaparkowaliśmy na dużym, bezpłatnym parkingu przy stadionie w Lignano Pineta i wyruszyliśmy na północ, brzegiem laguny. W mieście znajdziecie dużo bezpiecznych ścieżek, najczęściej dobrze oznakowanych. Wzdłuż laguny bywa już różnie, oznakowania czasami kierują się bardzo włoską logiką, warto użyć zdrowego rozsądku. Jeśli trasa oficjalnie prowadzi po wysokiej trawie, a obok jest ścieżka oznakowana ZAKAZ RUCHU, to logicznie rzecz biorąc należy jechać tym zakazem. Tak nam wytłumaczył jeden z mieszkańców, kiedy zapytaliśmy skąd taki absurd:).

Trasa jest nie tylko łatwa, ale również malownicza. Pogoda nam dopisywała, tłumu nie spotkaliśmy, a zaplanowany obiad okazał się strzałem w dziesiątkę! Podobno to jedno z najlepszych miejsc w okolicy, cieszyliśmy się więc chwilą. Ale tak nam się dobrze jadło, że czasu na rower zostało jeszcze mniej.

Wróciliśmy na drugi brzeg laguny z założeniem dotarcia na czubek półwyspu wzdłuż Lungolaguna Trento. Niestety okienko czasowe się wyczerpało, musieliśmy zawrócić nieco przez celem. Trzeba było pakować się w dalszą drogę, na kolejne przygody, tym razem w Dolomitach.

Podsumowując, Lignano to świetne miejsce na rodzinne wycieczki, dużo tras i możliwości. Polecamy okolice laguny, chociaż w sezonie podobno jest tam spory ruch. Bardziej w centrum pewno jest bardziej tłoczno, ale możecie jechać też w stronę kolejnych kurortów, już w Veneto, czy właśnie w stronę Marano Lagunare, które jest niesamowicie klimatyczne

Ślad do trasy (w 2 cześciach): CZEŚĆ 1 oraz CZEŚĆ 2

Trasa Palmanova – Akwileja, przez zamki Strassoldo

  • Długość trasy w obie strony – ok. 45 km
  • Trudność – trasa łatwa. Płaska, po dobrej nawierzchni
  • Bezpieczeństwo 10/10
  • Atrakcje na trasie: Palmanova, Akwileja, Zamki Strassoldo

Mieliśmy wiele planów na rowerowe wycieczki we włoskim Friuli, ale pogoda nie bardzo nas wspierała. Trzeba było wybrać te najbardziej atrakcyjne i Palmanova znalazła się na liście TOP3.

Już sam pomysł objechania miasteczka dookoła i wytyczenie gwiazdy bardzo nam się spodobał. Tak, miasto otoczone jest murami dokładnie w takim kształcie, ścieżki rowerowe istnieją nawet dwie, pozostało tylko ten pomysł zrealizować.

Plan był zupełnie inny, mieliśmy wytyczona trasę bezpośrednio z naszej bazy, ładna pętla na fajną, całodniową wycieczkę. Deszczowy poranek spędziliśmy jednak zupełnie gdzie indziej, kiedy niespodziewanie wyszło słońce. Rowery mieliśmy ze sobą, sakwy od Extrawheel z dobytkiem również, decyzja zajęła nam minutę. Zmieniamy trasę, korzystamy z pogody i pedałujemy w stronę Palmanovy.

Odcinek Strassoldo – Palmanova

Parking w Strassoldo, miejscu gdzie zastało nas słońce, znajdował się dokładnie na trasie Alpe Adria vel friulijskiego FVG1. Wzdłuż okolicznych pól i kanałów udaliśmy się więc na północ, w kierunku „gwiazdy”.

Trasa płaska, łatwa, bezpieczna, szybko więc docieramy do murów miasta. Tutaj musieliśmy zdecydować, czy objeżdżamy je trasą zewnętrzną, czy wewnętrzną, na poziomie fosy. Ta druga wydała nam się bardziej atrakcyjna i to był dobry wybór. Co prawda przy każdej z trzech bram trzeba było podjeżdżać na górę, ale za to nacieszyliśmy się sielską atmosferą letniego dnia.

Wyobraźcie sobie słoneczne południe, szumiące trawy, turkusowa wodę w kanale, a w niej dziesiątki wylęgających się żółwi! Ptaszki ćwierkają, wokół cisza i tylko wy pedałujecie sobie niespiesznie… Sielanka 🙂

W ten sposób wykonaliśmy około 7 kilometrową „gwiazdę” i przyszedł czas na zapuszczenie się do centrum. Miasteczko jest niewielkie, szybko dotarliśmy do głównego placu, o co najmniej imponujących rozmiarach. Palmanova to miasto forteca, zbudowane z myślą o obronie, centralny plac pełnił funkcję wojskowego placu apelowego. Dziś otoczony niewysoką, zadbaną zabudową, robi bardzo świetne wrażenie. Dodatkowo cieszy, że nie pojawiła się tutaj „betonoza”, cały plac jest pokryty jasnym szuterkiem.

Odcinek Palmanova – Akwileja

Wycieczka, choć przyjemna, była raczej krótka, postanowiliśmy więc po własnych śladach, przez Strassoldo, udać się jeszcze do Akwilei. Tą samą Alpe Adria, pokrywająca się z FVG1, docieramy do tego niezwykłego miasta. Spodziewaliśmy się tłumu turystów, okazało się, że jest pustawo i spokojnie. W dodatku na ścieżce pojawił się nowiutki asfalt, trochę jeszcze śmierdział, ale na rozpoczęcie sezon będzie luksusowo.

Objechaliśmy główne punkty, przygotowując się do dłuższego zwiedzania i znów po śladach wróciliśmy do Strassoldo. Trochę to była taka wycieczka tam i z powrotem, ale czasami tak bywa. Plany trzeba modyfikować i dostosowywać do pogody. Najważniejsze, że zobaczyliśmy wszystkie założone miejsca 🙂

Cała trasa prowadzi świetnie przygotowanymi ścieżkami rowerowymi, płasko, łatwo i bezpiecznie. Jedyny trudniejszy kawałek napotkaliśmy w Cervignano di Friuli, gdzie trzeba się było przeprawić w ruchu samochodowym. Odcinek niedługi, kierowcy wyrozumiali, niewielki to był problem.

Ślad trasy znajdziecie TUTAJ