Podróżowanie z dala od tłumów, poza sezonem czy w miejsca mniej oczywiste lubimy najbardziej. Poszukiwaliśmy kolejnego takiego miejsca, gdzie turystów niewielu, gdzie znajdziemy nieco ciszy i wytchnienia od codziennego zgiełku, no i żeby nie było zbyt daleko….

Olśniło nas! Świętokrzyskie jest całkiem blisko, ma opinię spokojnego miejsca, no i prawie w ogóle go nie znamy! Tę sielską okolicę znajdziecie w południowej Polsce. My odwiedziliśmy jej wschodnią część, to tylko 160 km od Krakowa, 180 km od Warszawy czy, 150 km od Lublina. W 2-3 godziny przeniesiecie się w krainę spokoju i niekończących się pagórków, pokrytych polami i łąkami. Ciszy, która wieczorami wydaje się wręcz nieprawdopodobna. Zamieszkaliśmy w domku na wzgórzu, „w środku niczego”. Zachody słońca były codziennym spektaklem, sowa zaglądała w przelocie na nasz taras, a tak gwieździstego nieba dawno nie widzieliśmy.

Co można robić w tej krainie spokoju?

Zaczęliśmy research i jakież było nasze zaskoczenie, kiedy zaczęliśmy trafiać na jedną atrakcję po drugiej. I to te z gatunku „bez tłumu”. Jednak nasz wyjazd to był tylko czterodniowy weekend, trzeba było wybrać coś na początek i to tak, żeby w tej błogiej ciszy też móc się trochę wytarzać. A w jakie atrakcje „slow” obfituje Świętokrzyskie?

Wycieczki rowerowe bez bliżej określonego celu, za to z widokami. Wizyta w winnicy i zajadanie się czereśniami. Lody w Ćmielowskiej porcelanie. Noc w ruinach zamku. Spacer po lawendowych polach. Niewymagające spacery po Górach Świętokrzyskich… Klimat polskiego, sielskiego lata jednym słowem!

Spokojnie i bez tłumów nie oznacza, że w Świętokrzyskim brakuje atrakcji. Ponieważ jednak miało być spokojnie, bez pędu i napinki, wybieraliśmy więc te „czekoladki” z pudełeczka według nastroju. Jedna z nadzieniem górskim, inna z rowerowym, kolejna w polewie muzealnej. A że upal nie odpuszczał, to i tempo pożerania tych „czekoladek” nie było duże. Trafiła się też jedna kwiatowo-uzdrowiskowa. Nie dotarliśmy tylko na żadna plażę, bo i takie miejsca tutaj znajdziecie.

Podobno Świętokrzyskie czaruje i chyba coś w tym jest. Jeśli jednak lubicie kawkę na wynos na każdym rogu, czy fancy restauracje co kawałek, uwielbiacie, kiedy trasa spacerowa roi się od ludzi, a gwar wielkiego miasta Was uspokaja, może się Wam nie spodobać.

A co konkretnie można robić w tej krainie czarownic i gołoborzy? Kilka propozycji zebraliśmy dla was w poniższym wpisie.

Łysa Góra vel Święty Krzyż

Góry Świętokrzyskie to kraina nieco tajemnicza. Kto nie słyszał o zlotach czarownic na stokach Łysej Góry? Według jednej z legend czarownice pomieszkiwały tutaj do czasu, kiedy na szczycie góry powstał kościół. Kiedy dzwony kościelne i świętość okolicy zaczęły wchodzić im mocno w paradę, przeniosły się w inną lokalizację, na szczyt Łysicy.

W tej chwili Łysa Góra częściej jest nazywana Świętym Krzyżem. To tutaj powstał Klasztor, górujący nad okolicą. Przemieszczając się w dolinach zobaczycie jego sylwetkę jak na dłoni. Zgodnie z legendą opactwo założył Bolesław Chrobry, a w czasach Jagiellonów było to najważniejsze miejsce pielgrzymek w królestwie. Przechowywana jest tutaj relikwia świętego krzyża, przez wiele lat sądzono też, że w klasztorze znajdują się zmumifikowane szczątki Jeremiego Michała Korybuta Wiśniowieckiego, co jednak okazało się nieprawdą.

Łysa Góra to drugi w kolejności szczyt Gór Świętokrzyskich, 594 m n.p.m. Zdobędziecie go bez trudu, na przykład ok. 2 kilometrową trasą z Nowej Słupi.

Na szczycie Łysej Góry, zwanej też Łyścem, możecie zobaczyć gołoborze, największe w Górach Świętokrzyskich i największe w Europie. Pamiętacie z geografii co to? Przypomnimy. To zbocza pokryte rumowiskiem z bloków kwarcytowych, powstałych ponad 500 mln lat temu. Możecie je zobaczyć z platformy widokowej na szczycie.

Wstęp 13 zł, w pakiecie piękna panorama okolicy.

Obok Klasztoru kupicie lokalne przysmaki, obwarzanki świętokrzyskie, na słono i słodko. Polecamy skosztować!

Parking, na którym możecie zostawić samochód wybierając się na Święty Krzyż, znajdziecie przy samym wejściu na szlak, koszt 20 zł. Jest tutaj też spora karczma, z całkiem przyzwoitym jedzeniem, chociaż dość oblegana. Wycieczka na Łysą Górę to idealny pomysł na całodzienną wycieczkę dla każdego, od lat 5 do 95… Łatwa trasa na szczyt z ciekawymi atrakcjami, po zejściu obiad w karczmie.

Łysica – najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich

Czy wejście na Łysicę jest trudne? Według nas to łatwa trasa, na której poradzi sobie każdy. Trochę głazów i schodków oczywiście jest, w końcu to wejście na górski szczyt. Ale szlak nie jest długi i nie wymaga szczególnej kondycji.

Zaczęliśmy wycieczkę na bezpłatnym parkingu przy klasztorze w Świętej Katarzynie. Przy wejściu na szlak znajdziecie budkę ŚPN, bilet 10 zł/osoba dorosła. Wg opisu trasa jest planowana 1 godz., nam zajęła 35 min. Na szczycie jest budka z pieczątką, nie przegapcie jej, w końcu Łysica należy do Korony Gór Polskich! Można wrócić tą samą drogą, jak większość turystów, lub wydłużyć trasę i zobaczyć większy kawałek Świętokrzyskiego Parku Narodowego.

My zrobiliśmy pętlę, idąc dalej do przełęczy Świętego Mikołaja, następnie czarną ścieżką przyrodniczą w stronę Bodzentyna. Tutaj już sama przyjemność, spacer wśród soczystej zieleni i głośnego śpiewu ptaków. Czarna ścieżka doprowadzi Was do zielonej w punkcie nazwanym „Trójkąt”.

Dalej wędrujecie już zupełnie płasko zieloną trasą przyrodniczą, poprowadzoną po nasypie dawnej kolejki wąskotorowej z początku XX wieku. Kolejkę zlikwidowano w latach 50tych, znajdziecie tutaj tablice informacyjne, drewniane mostki, i trasę wyznaczoną jak po linijce. Przyjemny spacer, w sumie 12 km, doprowadził nas do parkingu, z którego startowaliśmy. Było cicho, jeśli nie liczyć ptaków, bardzo zielono, ale nieco monotonnie. Ta część trasy to też szlak rowerowy, prowadzący z Nowej Słupi do Świętej Katarzyny (ok. 16 km) i według nas to fantastyczna opcja na rower.

Zdziwiliśmy się nieco na parkingu, okazało się, że jest całkowicie zapełniony. Gdzie podziali się ci wszyscy ludzie? My na trasie spotkaliśmy pojedyncze osoby, czyżby wszyscy robili sobie zdjęcia na Łysicy?

Park Legend

W Świętokrzyskim rządzi historia i aż roi się od tutaj legend. Poznacie je wszystkie w zaskakującym obiekcie „Park Legend” i wbrew pozorom nie jest to miejsce tylko dla najmłodszych.

Jeśli planujecie wycieczkę na Łysą Górę/ Święty Krzyż, idealnie można ją połączyć z tą atrakcją. Park Legend znajduje się w Nowej Słupi, u stóp Świętego Krzyża. Jest to nowoczesny, multimedialny obiekt, gdzie w 11 salach poznacie 13 świętokrzyskich legend. Wszystkie są związane z miejscami, które z pewnością odwiedzicie, a może nawet już odwiedziliście. Czarownice, Emeryk, gołoborza, Madejowe Łoże czy Dąbrówka…i wiele innych. Wszystkie przedstawione w ciekawy sposób. Na koniec lot VR-owy na miotle.. Dzieciaki wyglądały na zachwycone, chociaż czasami lekko przestraszone, wszak cyklopi i czarownice w grze… Ci nieco starsi też bawili się świetnie.

Na tę atrakcję trzeba przeznaczyć ok. półtorej godziny, wejścia co 20 minut. Bilety osoba dorosła 35 zł, bilet rodzinny 110 zł. Na miejscu jest też kawiarnia.

Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego

Tuż obok Parku Legend znajdziecie drugi ciekawy obiekt, Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego. Funkcjonuje od wielu lat, ale od 2021 jest to całkowicie przebudowany, nowoczesny i multimedialny obiekt. Tutaj przeniesiecie się w czasy starożytnych hutników, zobaczycie 2 filmy 3D. Lekcja historii w lekkostrawnej formie. Obok muzeum znajdziecie starożytną osadę z epoki żelaza, możecie pozaglądać w niektóre zakątki również bez wchodzenia na ekspozycję wewnętrzną. To teren wspólny z Parkiem Legend, można tu spędzić chwile np. w oczekiwaniu na rozpoczęcie zwiedzania.

Na to muzeum musicie przeznaczyć około godziny, wejścia co 15 minut. Bilet normalny 28 zł

Zamek Krzyżtopór – największe założenie pałacowe Europy

Budowany przez 23 lata (1621–1644), był największym założeniem pałacowym XVII-wiecznej Europy. Dopiero 26 lat po nim powstał Wersal w aktualnej formie. Wojewoda sandomierski Krzysztof Ossoliński chciał wybudować pałac, który przyćmi wszystkie inne budowle Europy. Przez chwilę rzeczywiście tak było. Krążyło wiele legend o bogactwie i przepychu Krzyżtoporu i nie wszystkie można między bajki włożyć. Mówiło się, że pałac był tak bogaty, że konie jadły z marmurowych żłobów i przeglądały się w lustrach. Faktycznie w stajniach umieszczono duże lustra, które odbijały światło i rozświetlały pomieszczenie. Czysto praktyczne rozwiązanie.

Pałac był też niesamowicie nowoczesny, jak na tamte czasy. Kanalizacja, ogrzewanie kanałowe czy windy do transportu posiłków, wszystko przewidziano. Oczywiście był też niesamowity przepych, po którym wiele śladów nie pozostało, aktualnie zamek ma status trwałej ruiny.

Zamek odzwierciedlał zainteresowania właściciela, np. do liczb czy astrologii. Jego 4 wieże odpowiadają czterem porom roku, 12 dużych sal miesiącom, 52 komnaty to tygodnie, a 365 okien to dni kalendarzowe. Znajdziecie tutaj też nawiązanie do rzymskiego Koloseum, reprezentacyjna część pałacowa przypomina dokładnie tę budowlę.

Smutne losy Zamku

Losy Krzyżtoporu były bardzo smutne. Projektowany z takim wielkim zaangażowaniem przez Ossolińskiego, budowany przez 23 lata, bardzo szybko popadł w ruinę. Sam Ossoliński nacieszył się swoją perełką jedynie przez rok, po czym zmarł. Jego spadkobierca pożył jeszcze lat 10 zginął bezpotomnie na polu walki. Po czym nadszedł potop szwedzki i kolejni spadkobiercy w dalszej linii postanowili dogadać się z wrogiem i poddać zamek bez walki. Szwedzi urzędowali tutaj wiele lat, a wyjeżdżając zabrali kilka pamiątek. A w zasadzie wszystko, co zabrać się dało, a miało jakąkolwiek wartość. Zainteresowanie właścicieli pustym pałacem było niewielkie, jego utrzymanie pochłaniało krocie, tak więc bardzo szybko zaczął popadać w ruinę. I tak zostało do dziś.

Zastanawiacie się pewnie, dlaczego raz piszemy pałac, raz zamek, choć to dwie różne budowle. Otóż Ossoliński postanowił wybudować najpiękniejszy pałac, który byłby równocześnie zamkiem nie do zdobycia. Usadowił go na litej skale, otoczył suchą fosą, zaopatrzył w grube mury i bastiony obronne. W części pałacowej umieścił studnię, zapewniającą mieszkańcom wodę niezbędna na czas oblężenia. Zamek był też połączony siecią podziemnych korytarzy z odległymi punktami. Podobno prowadziły one aż do Ossolina, gdzie mieszkał drugi z braci Ossolińskich. W czasie II wojny światowej ewakuowano tamtędy mieszkańców wraz z inwentarzem, korytarze musiały mieć więc słuszne rozmiary.

I jak widać na nic się to zadało, zamek został poddany bez walki i tak zakończyła się jego krótka historia. Do dziś pozostały już tylko imponujące mury w formie trwałej ruiny.

Informacje praktyczne

Pałac można zwiedzać, pamiętajcie tylko że to ruina i wyposażonych komnat tutaj nie znajdziecie. Jest za to mnóstwo korytarzy, podziemi, baszt i przepiękny dziedziniec.

To co gorąco polecamy, to zwiedzanie nocne, z pochodniami. Opowieści przewodnika mają wtedy inny wymiar, a i zamek prezentuje się fantastycznie.

Zwiedzanie nocne ma też inna zaletę. Dostajecie w tym wypadku pełen pakiet: złota godzina na fantastyczne zdjęcia, zachód słońca z zamkiem w tle, mury podświetlone od środka i na zewnątrz i do tego tę romantyczną wycieczkę z pochodniami.

Przychodząc nieco wcześniej możecie oczywiście zwiedzić całość w świetle dziennym, co gorąco polecam.

Godzina zwiedzania nocnego jest ruchoma, zależy od pory roku. W lipcu to 21.30, ale np. w październiku godz. 18.00

Koszt nocnego zwiedzania z przewodnikiem to 40 zł od osoby dorosłej. Obok zamku jest też duży, bezpłatny parking.

Polecamy Wam te atrakcje serdecznie, niewiele jest miejsc, gdzie można dotknąć takiej historii i przeżyć fajna przygodę. A zamek Krzyżtopór jest jedyny i niepowtarzalny.

Więcej o zamku dowiecie się tutaj.

Busko Zdrój – kolorowe uzdrowisko

Co też ciekawego można zobaczyć w Busku Zdroju?

Kojarzyliśmy je z niewielką miejscowością sanatoryjna, bez jakichś szczególnych atrakcji. Kiedy zobaczyliśmy zdjęcie tężni byliśmy mocno zaskoczeni. Piękny, nowoczesny obiekt, jedna z największych tężni w Polsce. Na szczycie ma nawet taras widokowy, gdzie organizowane są koncerty! Składa się z dwóch okręgów o średnicy około 72 m i obwodzie około 226 m, ma wewnętrzny, zacieniony korytarz słoneczny dziedziniec w środku. Jednorazowy bilet 13 zł

Tężnia nas skusiła, postanowiliśmy zakończyć nasz świętokrzyski weekend właśnie w Busku.

Okazało się, że to był świetny pomysł. Uzdrowisko w Busku działa od 1836 roku. Miasteczko faktycznie jest spokojne, tonie w kwiatach, miejsc do spacerowania co niemiara, a do tego przyjazne rowerzystom.

W sąsiedztwie tężni jest też dom zdrojowy, fontanna multimedialna i zabójczo pyszne lody.

W XIX-wiecznym parku zdrojowym można skryć się przed słońcem.

Tutaj znajdziecie też buskie Łazienki, piękny XIX obiekt zaprojektowany przez Henryka Marconiego w stylu klasycystycznym. Powstało miejsce spotkań, bali, pijalnia wód, sala koncertowa. Wnętrza nadal warto zobaczyć.

W uzdrowisku kiedyś dominowała architektura drewniana, zdobione budynki w styku szwajcarskim. Niestety niewiele z niej zostało, chociaż spacerując traficie z pewnością na willę „Zielona”, która da posmak dawnego klimatu Buska.

Tuż obok tężni znajduje się spory, zrewitalizowany w 2021 roku park, którym można się przespacerować do dzielnicy sanatoryjnej. Tutaj czas płynie jeszcze spokojniej…  kawa, ciasteczko, ławeczki wśród kwiatowych klombów… Jeśli jesteście z dzieciakami, spory plac zabaw ze statkiem pirackim może się przydać na wytracanie nadmiernej energii

Świętokrzyskie na rower – wycieczka do Ćmielowa

Jeśli lubicie wycieczki rowerowe, szczególnie takie widokowe, w sielskich klimatach, blisko natury, to dobrze trafiliście. W Świętokrzyskim możecie jeździć i podziwiać do woli.

Wśród pól i pagórków, asfaltowymi drogami, praktycznie bez ruchu samochodowego, można sobie wytyczać dowolne trasy.

Nam w trakcie krótkiego weekendowego pobytu udało się zorganizować tylko jedną wycieczkę, za to bardzo malowniczą. Wystartowaliśmy z zacisznych okolic naszego noclegu w miejscowości Stryczowice, celem był Ćmielów i nacieszenie się widokami letnich pól.

Ćmielów, porcelana i winnice

To była wycieczka pod tytułem „polskie, sielskie lato”, widoki i pogoda doskonale się zgrały.

Dotarliśmy do Ćmielowa, niewielkiej miejscowości niedaleko Ostrowca Świętokrzyskiego .

To tutaj od 1790 roku powstawała słynna w całej Europie porcelana. Wjeżdżając do miasteczka od razu to zrozumiecie… Ogromna fontanna w kształcie porcelanowego dzbanka i mega filiżanki, w których możecie usiąść i zjeść lody czy wypić kawę.

Park dopasował się do centralnego placu, i tutaj znajdziecie mnóstwo filiżankowych ławeczek.

Do tego niedawno powstała niewielka tężnia, która cieszy się sporym powodzeniem wśród mieszkańców. Możecie też odwiedzić Żywe Muzeum Porcelany, nam się nie udało, obejrzeliśmy za to ofertę sklepiku i nieco nas zatkało… W manufakturze w Miśni było chyba taniej…Piękne rzeczy dla koneserów, raczej z grubym portfelem.

Zajadając się lodami we wnętrzu filiżanki dostrzegliśmy reklamę okolicznej winnicy… Dlaczego nie zajrzeć? Na fali winnic słoweńskich, austriackich i tarnowskich, zaliczyliśmy również jedna świętokrzyską (Winnica Knapów), pod Ćmielowem. Można tutaj skorzystać z degustacji wszystkich 6 oferowanych gatunków w cenie 30 zł i oczywiście kupić wino na wynos. Przy okazji najedliśmy się czereśni, podobno w tym roku nie ma komu zbierać i marnują się na drzewach…

Droga powrotna dała nam się już mocno we znaki, upał stawał się coraz większy, a jazda wśród pól to niestety głównie jazda po odkrytym terenie…Widokowo, ale gorąco, coś za coś.

Cała trasa to ok. 56 km, zajęła nam ok. 6,5 godziny.

Link do trasy Komoot

Gotowy plan na weekend w Świętokrzyskim

Chcieliśmy wykorzystać leniwą atmosferę okolicy, poleniuchować i spędzić te kilka dni w nieco wolniejszym rytmie, niż zwykle. Trochę nie do końca nam to wyszło, okazało się, że chcemy zobaczyć więcej, niż zakładaliśmy, ciekawość zwyciężyła lenistwo

Zobaczcie inspirację na 3-dniowy weekend we wschodniej części województwa:

DZIEŃ 1 – wycieczka na Łysicę, najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich i jednocześnie jeden ze szczytów KGP. Trasa na ok. 40-60 min, dla każdego. Można ją wydłużyć o leśną wycieczkę po trasie dawnej kolejki wąskotorowej.

Wieczorem wycieczka rowerowa po okolicy, wśród pól. Zobaczcie też Wiatrak „Holender” Szwarszowicach

DZIEŃ 2 – poranek w Nowej Słupi. Wycieczka na Święty Krzyż i platformę widokową na gołoborze. Po zejściu wizyta w jednym z multimedialnych obiektów, do wybory Park Legend lub Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego (a może w obu, znajdziecie je obok siebie, tuż u stóp Świętego Krzyża).

Po obiedzie w pobliskiej karczmie wyjazd do Ćmielowa, gdzie znajdziecie największy porcelanowy serwis kawowy w formie fontanny i Żywe Muzeum Porcelany. Alternatywą dla Ćmielowa może być miasteczko Opatów. Tutaj znajdziecie XII wieczną Kolegiatę, pięknie odnowioną Bramę Warszawską i Podziemną Trasę Turystyczną.

Wieczorem koniecznie nocne zwiedzanie zamku Krzyżtopór. Koniecznie bądźcie wcześniej, zobaczycie zamek w świetle zachodzącego słońca, możecie tez wejść na sam zamek i zobaczyć ruiny za dnia. Zwiedzanie nocne przy świetle pochodni to coś, czego nie możecie przegapić!

DZIEN 3 – wizyta w uzdrowisku Busko Zdrój. Jednak z największych w Polsce i bardzo nowoczesna tężnia, piękny Park Zdrojowy, mnóstwo kwiatów i kolorów. Możecie pospacerować jak kuracjusze, albo zwiedzić miasteczko na rowerach.

Podsumowanie

Niestety nie starczyło nam czasu na więcej atrakcji. Upał nie odpuszczał, widok z naszego domku przyciągał jak magnez, a czas niestety nie jest z gumy…Weekend, choć przedłużony, skończył się podejrzanie szybko…

Świętokrzyskie zauroczyło nas właśnie tym spokojem. Poczuliśmy się trochę jak na Podlasiu, tyle że droga nie tak daleka.

Nie pozostaje nam nic innego, tylko wrócić i dalej odkrywać to fantastyczne województwo, bez tłumów i bez pośpiechu, za to z masą atrakcji. Została nam całkiem spora lista.