Słowenia na wakacje do niedawna nie była zbyt oczywistym wyborem. Ostatnio staje się jednak coraz bardziej popularna i niedługo będzie tutaj tłoczno. Choć niewielka, kryje w sobie mnóstwo skarbów! Czy polecamy Wam tutaj zajrzeć? Nie zastanawiajcie się! My odkładaliśmy z roku na rok, a kiedy wreszcie dotarliśmy, przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Czy to możliwe, że zebrało się tutaj tyle perełek, jedna obok drugiej? Potwierdzamy, możliwe i prawdziwe!

Słowenia jest jak taki luksusowy monodeser, dopieszczone arcydzieło, które łączy w sobie wszystko co najlepsze. Zachwyca i zaskakuje, najbardziej tym, że tak wiele różnorodnych atrakcji zmieściła na tak niewielkiej przestrzeni. Od majestatycznych alpejskich szczytów i szmaragdowych jezior przeniesiecie się w mgnieniu oka na zielone pagórki pokryte winnicami, czy do weneckich miasteczek.

Jedyne co nas tutaj nie zachwyciło to morze, niewielki odcinek mało ciekawego wybrzeża. Dla tych atrakcji z pewnością byśmy tutaj nie zawitali.

U podnóża Alp Julijskich

Czym zachwyca cześć północno-zachodnia? Królują tutaj Alpy Julijskie, turkusowe jeziora, wodospady i malownicze kaniony.

Jeśli zobaczyliście gdzieś relacje ze Słowenii, najprawdopodobniej pochodzą właśnie z tego zakątka. Potężne górskie szczyty, jeziora tak krystaliczne i tak niesamowicie turkusowe, że wydaje się to nieprawdopodobne. Górskie potoki, które rzeźbią niesamowite kaniony… Kolory i widoki, które na długo zapadają w pamięć.

A co koniecznie trzeba zobaczyć w tym północno-zachodnim narożniku? W tym artykule znajdziecie kilka inspiracji, pozostałe malownicze miejsca znajdziecie sami, bo wierzymy, że nie będziecie długo zwlekać z odwiedzeniem tego niesamowitego kraju.

Jezioro Bled

To jeden z najsłynniejszych słoweńskich widoków … turkusowe jezioro wśród gór, w centralnej części urocza wysepka z kościółkiem. Każdy, kto zainteresuje się tym niezwykłym krajem, trafi na taki obrazek już na samym początku przygody.

Jest to jednocześnie jedno z najcieplejszych jezior alpejskich, temperatura wody sięga +26 °C. A to za sprawą zasilających go aktywnych, podziemnych źródeł termalnych.

Bled to nie tylko nazwa jeziora, ale i miasteczka oraz całego regionu. Miasto niewielkie, ale eleganckie, dopieszczone, z piękną ukwieconą promenadą i modnymi lokalami wokół.

Nad jeziorem góruje średniowieczny zamek, usadowiony na skale. Można się na niego wspiąć po milionie schodków, ale jest też wersja dla leniwych, czyli podjazd samochodem. Zamek można zwiedzać (wstęp 17 euro/osoba dorosła), ale też odbywają się tutaj równego rodzaju eventy.

Spacer wokół jeziora

Wokół jeziora prowadzi piękny i wygodny szlak pieszy, można je też objechać rowerem. Początkowo trasa prowadzi eleganckim deptakiem pełnym kwiatów, następnie dotrzecie do przystani pełnej kolorowych łódeczek wycieczkowych. To stąd możecie popłynąć na Blejski Otok, czyli tę słynną wysepkę z cerkwią. Kawałek dalej dotrzecie do parku, otaczającego dawną, letnią rezydencję jugosłowiańskiego dyktatora Tito, w której dziś urządzono hotel. Trzeba przyznać, że Pan Prezydent zafundował sobie nieziemskie widoki.

Podążając brzegiem jeziora dotrzecie do drewnianych pomostów, zawieszonych nad wodą. Ten kawałek ścieżki pokarze Wam jezioro i miasteczko z zupełnie innej perspektywy. Tutaj macie też cerkiew na wyspie na wyciągnięcie dłoni.

Cała pętla wokół jeziora to ok. 7 km bardzo wygodnej i relaksującej ścieżki. Z każdego z tych miejsc można podziwiać panoramę miasteczka i jeziora z zupełnie innej perspektywy.

Na Blejski Otok, na której znajduje się malownicza cerkiew Wniebowzięcia Maryjnego, możecie popłynąć jedną z kolorowych, turystycznych łódeczek.

Wszystko niespiesznie, elegancko, aczkolwiek w tłumie innych turystów. Wszak Bled to jedna z trzech najbardziej rozpoznawanych atrakcji Słowenii… Możecie jednak uniknąć większego ruchu, wybierając się na spacer z rana. Wiadomo, statystyczny turysta lubi sobie pospać, szczególnie, jeśli do późna korzystał z innych atrakcji miasta. Bądźcie sprytniejsi, wstańcie wcześniej i cieszcie się widokami w spokoju.

Wokół Bledu i w najbliższej okolicy możecie też zorganizować sobie wycieczkę rowerową.

Więcej szczegółów znajdziecie w poprzednim wpisie TUTAJ

Jezioro Bohinj

To największe i najgłębsze (45 m) stałe jezioro w Słowenii.

Ponad 4 km długości, 1,2 km szerokości, krystaliczna woda, wysokie, górskie szczyty wokół… to musi zachwycać. Tutaj przestrzeni jakby więcej, niż u sławnego sąsiada. Góry potężniejsze, woda bardziej stalowa, niż turkusowa, niesamowicie przejrzysta. Górskie szczyty odbijają się w niej nawet w pochmurny dzień. Słowenia na wakacje pod znakiem górskich gigantów!

W bezpośrednim sąsiedztwie jeziora znajdziecie mnóstwo szlaków trekkingowych, cudowną rzekę Savicę, kaniony i wodospady. Okoliczne miasteczka, choć także turystyczne, jakby bardziej swojskie i spokojne. Możecie się przejść malowniczą doliną alpejską, z widokiem na majestatyczne szczyty i niesamowicie turkusową rzekę Sava Bohinjka.

Wokół Jeziora Bohinj usadowiły się trzy miejscowości: Stara Fużina, Ribcev Laz i na przeciwnym krańcu Ukanc. Żadna z nich nie pretenduje do elegancji Bledu. Największa z nich, Ribcev Laz, z kamiennym mostem, uroczym kościołem i pomnikiem kozicy Złotoroga (Zlatorog) jest zdecydowanie najbardziej turystyczna. To tutaj jest największy wybór lokali, stąd wypływają też łódki na widokowe wycieczki.

Jeśli chcecie poplażować, fajna i dość przestronna plaża znajduje się na wschodnim końcu jeziora, w Starej Fužinie. Tuż obok jest dość spory parking, w sezonie o oczywiście drogawy, jak wszystkie w okolicy. Słowenia na wakacje to raczej nie będzie budżetowy wyjazd. Można jednak, tak jak my, przenieść te wakacje nieco poza wysoki sezon.

Informacje o transporcie i parkingach znajdziecie TUTAJ

Spacer wokół jeziora

Lewym brzegiem jeziora prowadzi wygodna ścieżka, która można pospacerować, w takim bardziej miejskim stylu.

Prawy brzeg to bardziej dzika ścieżka, prowadzi przez las, nad samym brzegiem. W okolicy miejscowości Ukanc, z drewnianego mostu możecie podziwiać niesamowicie szmaragdową rzekę Sava Bohinjka. Dalej przez rozległą dolinę z widokiem na górskie szczyty, dotrzecie do wąskiej ścieżki prowadzącej bezpośrednio wzdłuż brzegu jeziora. Znajdziecie tutaj wiele miejsc, gdzie warto przysiąść, nacieszyć oczy widokami i zobaczyć jezioro z tej bardziej dzikiej strony. Ta część spaceru, aż do mostu w Ribcev Laz, to około 5 km. Ścieżka nie jest trudna, każdy sobie tutaj poradzi, pamiętajcie tylko o wygodnych butach z twardą podeszwą.

Ta część trasy nie jest dostępna dla rowerów, można ją pokonać tylko pieszo.

Cały spacer wokół jeziora to około 11 km, trzeba na niego przeznaczyć około 3-4 godziny, nie będziecie przecież gnać na złamanie karku, tyle tu fantastycznych widoków!

Kolejką na Vogel

Z miejscowości Ukanc możecie ekspresowo wyjechać kolejką na Vogel (1535 m.n.p.m). Potem już tylko szybka decyzja, czy będziecie podziwiać panoramę, czy pójdziecie na krótki lub dłuższy trekking. Bardzo nastawialiśmy się na tę wycieczkę, niestety nie przewidziałam, że to jednak wysokie góry… W maju na tej wysokości leży jeszcze sporo śniegu, więc tym razem tę atrakcję musieliśmy odpuścić. Narciarze nadal korzystali, można też wyjechać tylko dla podziwiania widoków na jezioro, które są nieziemskie. My jednak wiemy, że wrócimy tutaj na wrześniowe trekkingi, zostawiliśmy więc cały pakiet na kolejny raz. Słowenia na wakacje, tym razem jesienne.

Dolina rzeki Sava Bihinjka

Z Bohinjskiej Bistricy do Starej Fuzini, wzdłuż turkusowego potoku, poprowadzono widokową ścieżkę pieszo – rowerową. To około 8 km fantastycznych widoków na dolinę i alpejskie szczyty.

Spokojna, asfaltowa trasa, która możecie spacerować, bądź pedałować całą rodziną. Szlak został niedawno zmodernizowany, ostatnio powstał też drewniany, kryty mos Na Rju, którym możecie przedostać się do głównej drogi. Jest tutaj też niewielki, bezpłatny parking.

Tej doliny nie możecie przegapić, my pokonaliśmy ją kilka razy i za każdym razem tak samo zachwycała, czy to w słońcu czy w chmurach.

Więcej szczegółów o wycieczce rowerowej w tej okolicy znajdziecie w naszym wcześniejszym wpisie TUTAJ

Wodospad Savica

To trzecia z najczęściej odwiedzana atrakcja Słowenii. Sam wodospad ma ok. 80 m wysokości i niesamowicie turkusową wodę.

Na początek szlaku dojedziecie samochodem, do parkingu przy schronisku Planica. Można też dojechać autobusem z Ribcev Laz, ale tej opcji nie testowaliśmy.

Parkin w cenie 5 euro za 3 godziny. Trochę dziwnie, na sam wodospad za długo, na dłuższy trekking za krótko. Parkingi w tej części Słowenii to trochę taka skarbonka bez dna.

Bilety wstępu kupicie przy wejściu, 3 euro/osoba dorosła. Sam spacer to ok 20 minut dość wygodną trasą. My wyszliśmy z rana, więc nie było tłoku, wyobrażam sobie jednak, że w sezonie trudno dopchać się do widoku. Niewielka, zadaszona platforma jest dość ciasna.

Muszę przyznać, że nas ta atrakcja jakoś szczególnie nie zachwyciła. Kolor wody bajeczny, to prawda, ale nie zrobił na nas takiego wrażenia, jak się spodziewaliśmy.

Przełęcz Vršič i Ruska Droga

Jest takie miejsce w Słowenii, gdzie możecie prawie dotknąć tych prawdziwych, imponująco pięknych i wysokich górskich szczytów. I to bez najmniejszego wysiłku, czy mozolnego trekkingu, który jednak nie jest w zasięgu każdego z nas.

To miejsce to tak zwana Ruska Droga (Ruska cesta), 50 serpentyn prowadzących na niesamowicie malowniczą przełęcz Vršič. W zasadzie serpentyn jest 26 od strony Kranjskiej Góry i 24 w stronę Trenty. Około 25 kilometrów nieziemskich widoków. Droga jest przejezdna tylko 7 miesięcy w roku, w okresie zimowym jest zamknięta dla ruchu. Zakręty są ponumerowane, widzicie więc na bieżąco, ile z nich zostało Wam jeszcze do pokonania.

Kiedy usłyszałam o tych serpentynach i wysokich górach, nieco się wystraszyłam. Nie jestem fanem tego typu dróg, stresuję się zwykle bardziej, niż to ma sens, szczególnie, że kierowcę mam doświadczonego, któremu takie atrakcje nie straszne. Cóż, histeryzuję sobie zawsze, czasami po cichutku, czasami całkiem głośno, ale uporczywie takie malownicze drogi wybieram.

W przypadku tych akurat serpentyn jakiegoś szczególnego strachu nie czułam. Może to z powodu bajecznych widoków, które zajmowały moją uwagę? Myślę, że głównym powodem był jednak brak bezpośredniego urwiska i droga dość szeroka, żeby te serpentyny bezpiecznie pokonywać. Dość powiedzieć, że zamiast histerii odczuwałam jedynie bezgraniczny zachwyt.

Czego się spodziewać w drodze na przełęcz Vršič?

Widowisko na Ruskiej Drodze czeka Was zacne. Każdy kolejny zakręt odkrywa coraz bardziej spektakularny widok. Co jakiś czas znajdziecie też miejsca, w których można bezpiecznie zaparkować i powzdychać nieco dłużej do tych niesamowitych widoków.

Oczywiście pasażer ma lepiej, może napatrzeć się do woli w trakcie całej trasy, kierowca musi jednak skupić się na pokonywaniu zakrętów, a niektóre mają 180 stopni…

Z wielu punktów przy drodze odchodzą szlaki piesze, gdybyście planowali wycieczkę bardziej aktywną. Po drodze znajdziecie też kilka punktów, w których można coś zjeść, czy wypić, i to z widokiem zapierającym dech w piersiach. W maju były czynne tylko 2 z nich, sezon jeszcze nie ruszył, wyżej w górach nadal leżało mnóstwo śniegu (jezdnia całkowicie sucha i bezpieczna). My zatrzymaliśmy się w Koca na Gozdu, dobre jedzonko i przystępne ceny, widoki w gratisie

Historia Ruskiej Drogi

A jaka jest historia tego miejsca? Droga została wybudowana przez Austro-Węgry na początku XX wieku, jako droga zaopatrzeniowa do obrony granicy z Włochami. Do jej budowy wykorzystano rosyjskich jeńców. Ponieważ przełęcz musiała być przejezdna cały rok, więźniowie mieszkali w obozach na miejscu i usuwali śnieg. W 1916 roku lawina zabiła wielu z nich. Łącznie zginęło tutaj prawie 400 osób, dla ich upamiętnienia jeńcy wybudowali małą, drewniana kapliczkę Ruska kapelica na Vršiču. Znajduje się ona od strony Kranjskiej góry.

Jezioro Jasna

W drodze z Kranjskiej Gory na Vršič miniecie Jezioro Jasna. To trzecie z kolei jeziorko, które należy absolutnie zobaczyć w tej części Słowenii. Nie jest może tak imponujące jak Bled, ani tak duże jak Bohinj, ale widoki, jakie tutaj możecie podziwiać w niczym nie ustępują dwóm poprzednim. Góry odbijają się w krystalicznej wodzie w taki sposób, że nie wiadomo, które to oryginał, a które odbicie. Płynąca obok rzeka Pišnica i niesamowite, białe kamienie, które ją otaczają, niesamowicie odbijają światło i podkręcają kolory.

Wokół jeziorka są dobrze zagospodarowane tereny, ścieżki, trawniki, ławeczki i restauracje. Słyszałam, że w sezonie jest mniej przyjemnie, miejsce jest dość komercyjne i przyciąga tłumy. My mieliśmy całkiem przyjemną atmosferę i bajeczne widoki, co tylko utwierdza nas w przekonaniu, że w niektóre miejsca warto wybierać się poza najwyższym sezonem.

Niestety nie poświęciliśmy tej okolicy wystarczająco dużo czasu, dzień już miał się ku końcowi, a za nami było mnóstwo atrakcji. Wiadomo, nie da się zobaczyć dokładnie wszystkiego, jednak niedosyt zawsze pozostaje. Wiemy jednak, że okolica Kranjskiej Gory, z Jeziorem Jasna włącznie, to będzie na pewno kierunek naszej kolejnej wycieczki do Słowenii. Zostało nam tutaj sporo miejsc do bliższego poznania.

Wodospad Peričnik

Takich wodospadów w Europie nie znajdziecie wiele. Ten jest na tyle szczególny, że pozwala się obejrzeć zza kurtyny, możecie podziwiać go od tyłu, czyli wejść za opadająca wodę. Składa się z dwóch części, dolna ma 52 metry wysokości, górna tylko 16 metrów.

Dostaniecie się tutaj krótką trasą (ok. 10 minutowe podejście) z parkingu, można też oczywiście wydłużyć wycieczkę o spacer malowniczą Doliną Vrata.

My pognaliśmy na sam wodospad, byliśmy ciekawi tej niespotykanej atrakcji. Nastawialiśmy się na dłuższy trekking, byliśmy mocno zaskoczeni, że to tylko chwila.

W upalny dzień przejście za opadającą wodą było fantastycznym przeżyciem, dodatkowo kropelki wody w powietrzu świetnie chłodziły. Ponieważ jednak wielu innych także chciało przeżyć tę przygodę, kolejka do wejścia za wodospad była spora, nie wypadało nam więc spędzić tam tyle czasu, ile byśmy chcieli. Zdecydowanie poranne godziny byłyby lepszą opcją, niestety dotarliśmy tutaj w „godzinach szczytu”.

Niestety nie mam pojęcia ile normalnie kosztuje parking, nigdzie nie znaleźliśmy takiej informacji. I chociaż z pozostałymi zdezorientowanymi kierowcami poszukiwaliśmy uczciwie parkomatu lub kogoś, kto opłaty pobiera, akcja zakończyła się niepowodzeniem… Parkowaliśmy za darmo 🙂

Wąwóz Vintgar

Każdy, kto przymierza się do wakacji w Słowenii, zaraz na początku trafia na tę atrakcję. Nic dziwnego, to jedno z najpopularniejszych miejsc tego kraju.

Sam wąwóz nie jest długi, to tylko 1600 metrów marszu, cały czas wygodnymi i bezpiecznymi drewnianymi pomostami. Głębokość wąwozu sięga nawet 250 m, do tego skalne ściany i rwąca rzeka Radovna tworzą niesamowite widoki. Nic dziwnego, że to jedna z TOP atrakcji, nie można jej przegapić.

Niestety popularność ma swoją cenę, cała grupa porusza się miarę jednostajnym tempem, co oznacza, że nie ma czasu na indywidualizm. My wchodziliśmy z rana, nie było jeszcze wielkiego tłoku, ale jednak ludzka rzeka nadawała tempo…Zdecydowanie jednak polecamy wejście zaraz po otwarciu, lub na sam koniec zwiedzania, w godzinach szczytu byłoby znacznie mniej uroczo.

Trasa prowadzi raz jedną, raz drugą stroną wąwozu, turkusowy potok czasami jest rwącym, spienionym strumieniem, czasami zaś turkusową, krystaliczną rzeką… Żadne zdjęcia niestety nie oddają urody tego miejsca.

Na końcu wąwozu czeka na was jeszcze jeden niesamowity widok, 13-metrowy wodospad Šum. Nam trafiła się w bonusie piękna tęcza, spodziewam się, że jest ona tutaj częstym gościem. Drobinki wody z wodospadu i słońce robią robotę 🙂

Planując zwiedzanie, weźcie też pod uwagę drogę powrotną. Ponieważ wąwóz jest jednokierunkowy, wracacie zupełnie inną drogą. I tutaj do wyboru 2 opcje.

  • Dłuższa i bardziej widokowa, przez Świętą Katarzynę (około 1,5 godziny marszu) – w tym wypadku po dotarciu na koniec wąwozu skręcanie w prawo
  • Krótsza, prowadzi przez las (w lecie cień będzie mile widziany) zajmie wam około 1 godz – w tym wypadku po dotarciu na koniec trasy przechodzicie mostkiem w lewo. Trochę widoczków znajdziecie i tutaj.

Obie trasy doprowadzą Was do punktu startu, z którego shuttle busem wygodnie wrócicie na parking.

Informacje praktyczne Vintgar

Bilety dostępne na miejscu lub on-line, cena 10 euro osoba dorosła, można już płacić kartą. Dostaniecie też urocze, pomarańczowe kaski, z obowiązkowym fliselinowym czepeczkiem, dla higieny. Są o tyle urocze, co śmieszne, na szczęście każdy wygląda w nich równie atrakcyjnie, nie ma więc wstydu, tylko trochę śmiechu 🙂

Jeśli jedziecie samochodem z Bledu, przy drodze znajdziecie parkingi P2 i P3 (cena 5 euro) i tutaj najlepiej zostawić samochód. Do wejścia do wąwozu dowiezie Was wygodnie bezpłatny shuttle bus, który kursuje bardzo często w obie strony. Kiedy my byliśmy w maju nie był to jeszcze szczyt sezonu, a o godz. 11. 00 na parking P1 przy wejściu nie dało się już wjechać. Znaleźliśmy też informację, że na ten parking wjazdu nie ma, ale sporo aut jednak na nim parkowało.

Wąwóz znajduje się tylko 4 km od Bledu, możecie się też pokusić o wycieczkę pieszą lub rowerową, albo dotrzeć tutaj autobusem, który kilka razu dziennie kursuje na trasie Bled – Vintgar Gorje – Zatrnik.

W razie potrzeby na końcu trasy znajdziecie toaletę 🙂

Link do strony WĄWOZU VINTGAR

Jaskinia Postojna

Jaskinia Postojna to jedna z trzech najbardziej popularnych atrakcji Słowenii. Nic dziwnego, że co rok odwiedzają ja tłumy turystów z całego świata.

Trzeba przyznać, że Słoweńcy dopracowali organizację do perfekcji, pomimo tłumy turystów wszystko działa tutaj jak w szwajcarskie zegarku. Oczywiście jest to dość komercyjna atrakcja. Tuż przy wejściu jest duży kompleks gastronomiczny i mnóstwo stoisk z pamiątkami, ale też spore, bezpłatne toalety. Takie atrakcje to ja akurat doceniam:)

W Jaskini Postojnej niewątpliwą atrakcją jest przejażdżka kolejką. Jaskinia jest ogromna, w sumie 24 km korytarzy, z czego do zwiedzania oddano ok. 5 km. 3,5 kilometra pokonacie wagonikami kolejki, na spacer wśród stalagmitów i stalaktytów zostanie tylko 1.5 km. W ten sposób wzrasta przepustowość, a jaskinia staje się dostępna nie tylko dla wytrwałych piechurów.

To też najdłuższa jaskinia z oświetleniem elektrycznym, które tutaj działa od 1884 roku, czyli wcześniej, niż elektrycznym światłem rozbłysnął Londyn. Możecie też tutaj odwiedzić jedyny na świecie urząd pocztowy, znajdujący się w jaskini, otwarty dla zwiedzających już w 1899 roku. W dodatku nadal działa i możecie stąd wysłać pocztówkę!

Na nas największe wrażenie zrobił ogrom tej jaskini. Formy skalne są w jakimś sensie powtarzalne, ale długość tuneli i wysokość galerii robi wrażenie. Żałowaliśmy tylko, że nie sposób w pędzie kolejki przyjrzeć się pięknym żyrandolom ze szkła z włoskiego Murano.

Informacje praktyczne Jaskinia Postojna

Co musicie wiedzieć, planując wizytę?

  1. Kupcie bilet z wyprzedzeniem. To miejsce bardzo popularne! Cena na samą jaskinię to 32 euro. Wycieczka trwa 90 min, trzeba się pojawić na pół godziny przed planowaną godziną zwiedzania.
  2. Sprzedawane są też bilety łączone z zamkiem Predjama (Predjamski Grad).
  3. Zwiedzanie możliwe w j. słoweńskim, włoskim, angielskim lub niemieckim. Przed wejściem zwiedzający dzieleni są na odpowiednie grupy
  4. Duży parking w cenie 6 euro znajdziecie przy samym wejściu. Parking zapełnia się dość szybko, zasada wizyty z samego rana sprawdzi się i tutaj. Za parking zapłacicie w parkomacie, można płacić kartą.
  5. Ubierzcie się ciepło! Temperatura w jaskini to 10 st, jazda wagonikiem wzmaga uczucie chłodu.
  6. Zabierzcie buty i kurtkę odporne na wodę. Jest mokro. Woda kapie z góry, zdarza się też woda na chodnikach.
  7. Jeśli wybieracie się w sezonie, przyjedźcie z rana. Później robi się tłoczno, parkingi zapełniają się błyskawicznie.

Goriška Brda vel Collio, czyli Toskania w Słowenii

Łagodne pagórki wyścielone winnicami, majowa soczysta zieleń, maleńkie miasteczka z kamiennymi domami… Patrząc z tarasu naszego pokoju w tym niezwykłym regionie Słowenii mieliśmy wrażenie, że to włoska Toskania. W sumie Włochy znajdziecie na wyciągniecie ręki, kilka kilometrów stąd… Słowenia na wakacje może się okazać transgraniczna 🙂

Pobyt w tej okolicy zaplanowaliśmy głównie ze względu na przepiękną rzekę Soča. Chcieliśmy poświecić jej nieco więcej czasu, niż byłoby to możliwe podczas przejazdu z północy Słowenii na południe.

A Soča to rzeka zachwycająca! Niesamowicie turkusowy, aż nieprawdopodobny kolor, koryto wijące się wśród gór, no i oczywiście kuszące trasy rowerowe wzdłuż tego cudu.

Cóż, pogoda nie dopasowała się do naszych planów, jedyne deszczowe dni podczas naszego pobytu przypadły właśnie na pobyt w tej malowniczej krainie. Z pogodą nie wygrasz, ocierając łzy rozczarowania staraliśmy się jednak jakoś ten czas wykorzystać.

A co można tutaj robić w czasie niepogody? Nasza gospodyni twierdziła, że wine tour, ale to jakoś nie wypaliło… Ale są też inne atrakcje, zebraliśmy je poniżej.

Tolmin i Most na Soči

Miasteczko Tolmin jest znane głównie z wąwozu o tej samej nazwie. Nieco mniej znany niż Vintgar, podobno równie piękny, chociaż mniejszy.

To miał być nasz pierwszy punkt poznawania okolicy i chociaż internet informował uczciwie, że wąwóz jest zamknięty, nie uwierzyliśmy i pojechaliśmy. Ostatecznie był po drodze, wiele nie ryzykowaliśmy. Niestety tym razem internet nie kłamał, na wejściu przywitała duża tabliczka „nieczynne”, wielka kupa żwiru i zamknięta na głucho budka z biletami. Cóż, nie tym razem…

Postanowiliśmy przejść do kolejnego punktu programu, czyli przejażdżki rowerem wzdłuż tej niesamowitej, turkusowej rzeki. Między miasteczkiem Most na Soči a Tolmin powstała zupełnie nowa ścieżka rowerowa. Prowadzi bezpośrednio wzdłuż rzeki, widoki niezapomniane, a i przejażdżka, chociaż niedługa, bardzo przyjemna.

Więcej o tej wycieczce poczytacie TUTAJ

Most na Soči to niewielkie miasteczko, w zasadzie wioska, położone malowniczo wśród wysokich zboczy. Na początku XX wieku powstała tutaj hydroelektrownia, a przy tej okazji jezioro akumulacyjne. Dlatego Soča w tym miejscu to spore rozlewisko, na którym trenują wioślarze, a widoki z obu brzegów praktycznie hipnotyzują. Z mostu można oglądać kolorowe stateczki wycieczkowe, kto bardziej aktywny, może się przespacerować się poprowadzoną brzegiem rzeki ścieżką.

Solkan

Odwiedźcie miasteczko Solkan, które może się pochwalić światowej sławy mostem. Jest to największy łukowy, kamienny most kolejowy na świecie, zbudowany w 1905 roku. No i oczywiście, co najważniejsze dla fanów tej kolorowej rzeki, wznosi się on nad przepiękną Sočą.

Most w Solkan to w zasadzie wiadukt kolejowy. Ma 219.7 m długości, a rozpiętość łuku wynosi 85 metrów. Został zbudowany z 4533 kamiennych bloków na początku XX wieku (1900–1905).

Przejeżdżał przez niego nawet austriacki następca tronu Franciszek Ferdynand, ponieważ most był częścią linii kolejowej łączącej Triest z Wiedniem.

Podczas I wojny światowej, austriaccy żołnierze zniszczyli most, a po bitwie pod Isonzo (czyli Socą) zbudowano tymczasową, stalową konstrukcję. Po wojnie Włosi rozpoczęli budowę nowego mostu, który był bardzo podobny do pierwowzoru. Budowę ukończono w 1927 roku. II wojnę światową Solkański Most przetrwał bez większego uszczerbku.

Taki mostowy egzemplarz zobowiązuje, w Solkan powstał niedawno, w 2022 roku, kolejny piękny most, tym razem pieszo-rowerowy. Jest on częścią pięknej ścieżki rowerowej, prowadzącej wzdłuż rzeki Soca, od słoweńskiego Plave, do włoskiej Gorizii, i dalej na ścieżki regionu Friuli Venezia Giulia. Most powstał w ramach projektu Interreg Italia-Slovenia 2014-2020 „Isonzo – Soča” i naprawdę robi wrażenie. Na moim leku wysokości nawet dość spore, szczególnie, że pogoda nie była łaskawa. Trzeba przyznać, że ten odcinek ścieżki jest fantastyczny, a widok z mostu na rzekę i okoliczne wzgórza bajeczny!

Tutaj też udało nam się przejechać kawałek piękną, nową trasą rowerową wzdłuż rzeki. Niestety ulewa i latające w powietrzu gałęzie przerwały tę tak wyczekaną atrakcję… Nie udało nam się nacieszyć nią do końca, mamy powód, żeby wrócić!

Šmartno

Koniecznie odwiedźcie urocze miasteczko Šmartno. Nam skojarzyło się ono z włoską, słynną Pienzą, oczywiście w miniaturze:) Kamienne domki, piękne odrestaurowane. Ciekawie pokazano na fotografii stan przed/po remoncie, co robi niesamowite wrażenie. My byliśmy w miasteczku wczesnym rankiem, kiedy mieszkańcy odsypiali świąteczne balety dnia poprzedniego, było więc puściuteńko. Wieczorami, w letnie weekendy, podejrzewam że może być spory ruch.

Šmartno to podobno jedna z najpiękniejszych wsi położonych w centrum Brdy. Wieś została zbudowana na fundamentach rzymskich i dziś jest uważana za klejnot architektury i zabytek kultury.

Wieś Šmartno znajduje się w centrum Brdy, otoczona jest murami i wieżami obronnymi, a pisano już o niej na początku XIV wieku. Do XVIII wieku była to swoista twierdza graniczna i nawet wieża kościelna była faktycznie wieżą obronną.

W tej chwili w miasteczku nikt już nie walczy, a spacer kamiennymi uliczkami to czysty relaks. W Šmartnie organizowany jest też miejscem festiwali jedzenia i wina, winiarnia Brda z widokiem jak w Pienzy serwuje podobno najlepsze lokalne trunki. Ostatecznie to region winnicami stojący!

Nas ten kawałek Słowenii oczarował, mimo psiej pogody… Przyjechaliśmy tutaj prosto z części alpejskiej, mając w pamięci ośnieżone szczyty, jezioro Bled czy przełęcz Vršič, a po godzinie jazdy taka teleportacja…

Bez względu na to, czy odwiedzicie północ, czy południe Słowenii, poświęćcie chwilę na ten turkusowo-winny kawałek, nie pożałujecie! Słowenia na wakacje może też mieć smak wina prosto z winnicy!

Przymorze Istria – co oferuje wybrzeże?

Wybrzeże Słowenii to zaledwie około 40 km, jeśli wliczycie wszystkie półwyspy i zatoczki. W linii prostej to ok. 25 km. Szaleństwa nie ma… Jeśli najbardziej cenicie sobie piękne plaże, to Słowenia na wakacje nie będzie strzałem w 10…

O ile plaże nas nie zachwyciły ani trochę, głównie niewielkie betonowe, kamienne, najwyżej żwirkowe, o tyle miasteczka wzdłuż wybrzeża są urocze. Wpływy włoskie widać na każdym kroku, każde miasteczko mogłoby z powodzeniem udawać wenecką perełkę. A co dokładnie znajdziecie na wybrzeżu?

Koper czyli Capodistria

Miasto portowe i ośrodek przemysłowy, łączy w sobie piękna wenecką architekturę w centrum historycznym, z nowoczesnością w okolicy Uniwersytetu i ogromnymi centrami handlowymi na obrzeżach. Założony przez Greków, przejęty Rzymian, Bizancjium, w końcu trafia na 5 wieków w ręce Wenecjan. To właśnie z okresu weneckiego pochodzą najpiękniejsze zabytki miasta: Pałac Pretorów (Pretorska Palaca), Pałac La Loggia (Loža) czy Katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wszystkie te cuda znajdziecie przy placu Titov Trg. Spacerując uliczkami dotrzecie też do fontanny Da Ponte.

Cisza i spokój, jakie panowały w wąskich, kamiennych uliczkach, były aż nieprawdopodobne. Poza rozkrzyczaną grupa włoskich emerytów, spotkaliśmy tylko nielicznych przechodniów.

W centrum Kopru wygodnie i niedrogo zaparkujecie na parkingu BELVEDERE. Pierwsza godzina gratis, kolejne 1,00 euro.

Izola czyli Isola

Kolorowe miasteczko rybackie z niewielkim centrum historycznym, piękną nadmorska promenadą i świetnym jedzeniem. Jakoś klimat Izoli najbardziej przypadł nam do gustu, taki swojski. Tutaj też przejedziecie nadmorską częścią znanej trasy rowerowej Parenzana, zbudowanej na dawnej linii kolejki wąskotorowej. Można też z bliska zobaczyć zabytkową lokomotywę i stare zdjęcia z okolicy. Najpiękniejsze zachody słońca, najpyszniejsze lody i fantastyczne kalmary spotkaliśmy właśnie w Izoli.

W Izoli znajdziecie nawet parking bezpłatny (parkowanie do 12 godzin), co w okolicy jest naprawdę niespotykane:) PARKING

Podczas naszego pobytu w Słowenii zajadaliśmy się kalmarkami pod każdą postacią i zdradzę Wam miejsce, gdzie zjedliśmy najpyszniejsze, a i porcja była przytłaczająco wielka. Właśnie w porcie w Izoli, w miejscu, które elegancki turysta raczej ominie. Drewniane stoły, ceraty, dekoracje nadgryzione zębem czasu…jednym słowem Gostilna Ribič. Nas takie miejsca niezmiennie przyciągają. Właściciel niesamowicie sympatyczny, sam nam doradził danie większe i atrakcyjniejsze, za to tańsze. Dodatkowo nienachalnie, acz z humorem, umilił nam wieczór. Jedzenie pyszotka, 3 rodzaje kalmarów z ziemniaczkami i szpinakiem, niebo w gębie!

W Izoli w porcie jedliśmy też najlepsze lody w Słowenii, zupełnie uczciwie na poziomie dobrych lodów włoskich, a fakt, że piszę to ja, która lodów raczej nie pochłaniam, wiele znaczy. Każdy pobyt w Izoli zaczynałam od pistacjowo-czekoladowych, czym wzbudzałam spore zdziwienie. Ja i lody..? No tak, te były genialne, a i porcje takie słuszne, włoskie.

Piran

To niewielkie miasteczko na słoweńskim wybrzeżu jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych. Skalisty cypel, wysunięty w morze, a na nim piękna starówka z wenecka zabudową i górujący nad nią Kościół św. Jerzego

Piran jest praktycznie połączony z turystycznym Portoroz, między miasteczkami można się przespacerować trasą wzdłuż morza. Na początku XX wieku, aż do 1953 roku, miedzy tymi miejscowościami, wraz z sąsiednią Luciją, kursował nawet tramwaj.

Jak cała Istria, Piran długo należał do Wenecji, spacerując po miasteczku zobaczycie to doskonale. Uliczki, kamienice, imponujące mury obronne, wszystko to sprawia, że poczujecie się jak w miasteczku weneckim, nie bałkańskim.

Nazwa miasteczka pochodzi podobno do greckiego słowa pyra, czyli ognisko. Ze względu na swoje położenie na półwyspie Piran był swoista latarnią morską dla statków wpływających do portu w Koprze.

Nie tylko Wenecjanie panowali w miasteczku, przewinęli się tutaj Habsburgowie, Napoleon, Austriacy, a po I wojnie światowej trafiło w ręce włoskie. Po perypetiach II wojny światowej, w 1954 roku, został włączony do Jugosławii.

Spacer po mieście

Zaraz na wejściu do miasteczka przywita was reprezentacyjny plac Tartiniego (Tartinijev trg), przestronny, z piękną zabudowa, robi naprawdę wrażenie. Taka ciekawostka, plac powstał pod koniec XIX wieku, w miejscu zasypanego basenu portowego.

Znajdziecie tutaj ratusz, sąd, kilka nowoczesnych rzeźb i pomnik Tartiniego. Po kilku zachwytach nad placem pozostaje wam już tylko zagłębić się w uliczkach. Nadal wiele budynków wymaga remontu, ale nawet teraz jest naprawdę klimatycznie.

Jak już zobaczycie centrum, wybierzcie się ma spacer wzdłuż morza. Piękna promenada z widokami zaprowadzi was na wzgórze, górujące nam miasteczkiem, gdzie rozsiadł się kościół św Jerzego. Jeśli chcecie zobaczyć Piran z góry to to jest idealne miejsce!

O ile sąsiedni, turystyczny Portoroz z mnóstwem hoteli kasyn zupełnie nie przypadł nam do gustu, o tyle Piran okazał się miasteczkiem naprawdę uroczym, do którego chętnie wrócimy

Portoroz czyli Portorose

To miasto zupełnie nie w naszym typie. Mnóstwo eleganckich hoteli i kasyn i nic, na czym można by zaczepić oko. Jedyna jego zaletą w naszym odczuciu jest bliskie sąsiedztwo Piranu i pobliskich salin w Secovlje. Przejechaliśmy je tam i z powrotem z szybkości światła. Była jednak jedna rzecz, która w Portoroz zachwyciła męską cześć ekipy, a mianowicie zabytkowe, eleganckie samochody pod kasynem…:)

Saliny Secovlje

Saliny to miejsce, gdzie pozyskuje się sól z wody morskiej. Te w Secovlje to jedne z ostatnich salin w basenie Morza Śródziemnego, gdzie sól pozyskiwana jest ręcznie metodą liczącą kilkaset lat. Możecie do nich dotrzeć spacerem lub rowerem wzdłuż morza, albo tak jak my, przez okoliczne wzgórza usiane gajami oliwnymi (poprowadzony szlak pieszy). Saliny można zwiedzać, ale można też pospacerować lub po prostu pochillować na drewnianej kładce wzdłuż kanału Św. Jerneja.

To miejsce gdzie można odpocząć od zgiełku plażowego wybrzeża, popatrzyć na ptaki i spędzić trochę czasu blisko natury.

Do salin w Secovlje z Portoroz prowadzi też szlak pieszy, jeśli lubicie wędrować to piękna i widokowa trasa przez wzgórza i winnice. Saliny widać jak na dłoni!

Parenzana

To znana wśród rowerzystów trasa rowerowa, zbudowana na dawnej linii kolei wąskotorowej, wzdłuż całego wybrzeża Istrii. Zaczyna się w miejscowości Poreč (włoska nazwa Parenzo, stąd Parenzana) w Chorwacji, kończy we włoskim Trieście.

W Słowenii poprowadzi Was przez całe wybrzeże. Miejscami bardzo widokowo, czasami w lodowatym, kolejowym tunelu. Przez gaje oliwne, miasteczka, wzdłuż morza… Ten słoweński odcinek jest równie krótki jak wybrzeże, jeśli więc macie rower, warto się wybrać na taka wycieczkę. Trochę pary w nogach jednak potrzeba, momentami pojawia się sporo wzniesień.

Szczegółową relację z tej wycieczki znajdziecie TUTAJ

Słowenia – informacje praktyczne

Na drogi w Słowenii obowiązują winiety najwygodniej zakupić je on line www.si-vignette.com

Oczywiście jeśli jedziecie przez Czechy i Austrię, obowiązuje ten sam system i też już możecie zakupić je przez internet. Wystarczy zachować potwierdzenie zakupu, jesteście zarejestrowani w bazie i informacja o aktywnej winiecie pojawia się automatycznie podczas kontroli.

Wjeżdżając do Słowenii od przejścia w Villach, doliczcie też opłatę za przejazd tunelem Karawanki (8,30 euro), opłata na miejscu, na bramkach.

Paliwo na większości stacji (sieć PETROL) jest w cenie zbliżonej do Polski. W maju 2024 – 1,56 euro

Parkingi prawie wszędzie są płatne 24/7. Opłata w parkomatach. Dobrze zaplanujcie czas parkowania. Służby są czujne i błyskawicznie wyłapują nieopłacone minuty.

Na bardziej popularne atrakcje jak np. Vintgar czy Jaskinię Postojną warto zakupić wcześniej bilety on line.

Słowenia, nasze pierwsze wrażenie

Czy Słowenia na wakacje okazała się dla nas strzałem w 10?

Kiedy zdecydowaliśmy się spędzić majówkę w Słowenii, oczywiście długo się do tego wyjazdu przygotowywaliśmy. Obejrzeliśmy wszystko, co można było znaleźć w internecie, poczytaliśmy kilka przewodników, zobaczyliśmy wiele relacji. Okazało się szybko, że choć jest to kraj mikroskopijny, ledwie wielkości województwa Podlaskiego czy Dolnośląskiego, to punktów must see jest tutaj jakaś niesamowita ilość. W dodatku czasami, choć odległości niewielkie, droga zajmuje sporo czasu. Cóż, wysokie góry nie pomagają.

Szybko więc trzeba było zweryfikować plany na zobaczenie wszystkiego, i wybrać kilka rodzynek, które najbardziej wpisują się w nasze upodobania, a przede wszystkim takich, które pokażą nam cały przekrój atrakcji.

Wybraliśmy więc te oczywiste, jak Vintgar, Bled czy Jaskinię Postojną, jak i te mniej oczywiste, jak region Goriska Brda czy Parenzanę.

Rozczarowania nie było. Spotkałam się z opiniami, że nie ma w Słowenii niczego, czego nie można znaleźć w innych miejscach. I to pewnie prawda, nie można zaprzeczyć. To co urzeka w tym niewielkim kraju to fakt, że te tak różnorodne miejsca i widoki znajdziecie tak blisko siebie. I nie ukrywajmy, tak blisko domu. W końcu w południa Polski to tylko około 800 km.

Żeby zobaczyć je rozsiane po świecie, trzeba jednak poświęcić dużo więcej czasu i pieniędzy. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że wielu z nas latami mija Słowenię w drodze do Chorwacji, traktując ją jedynie jako nieciekawy kraj tranzytowy. A wystarczy się na chwilę zatrzymać, żeby zobaczyć, że słowo „nieciekawy” nie pasuje do Słowenii ani trochę.

A że my najbardziej lubimy aktywnie i blisko natury, dla nas to miejsce wymarzone i na pewno wrócimy odkrywać wszystko to, na co nie starczyło czasu za pierwszym razem.