Na temat Marsylii krąży wiele stereotypów. Mówi się, że jest niebezpiecznie, brudno, nieciekawie… A jak jest naprawdę? Postanowiliśmy sprawdzić i zorganizowaliśmy wiosenny city break w stolicy Prowansji.
To drugie co do wielkości miasto Francji, ale nie czuliśmy się przytłoczeni tłumem, hałasem czy odległościami do pokonania. Większość atrakcji turystycznych mieści się w okolicach Port Vieux i to tutaj najlepiej zamieszkać. Wszystko, co potrzebne jest w zasięgu spaceru. Idealna miejscówka na zimowy czy wiosenny city break.
Marsylia ma opinię miasta niebezpiecznego, nie czuliśmy się jednak zagrożeni. Oczywiście jak w każdym dużym mieście, trzeba uważać na kieszonkowców i nie zapuszczać się nocą w podejrzane miejsca.
Znajdziecie tutaj okazałe zabytki, dzielnicę artystów z niezliczoną ilością murali, przepiękne zachody słońca… Łatwo też dojedziecie do małych, uroczych miejscowości wybrzeża Prowansji. Możecie też popłynąć w rejs wzdłuż wybrzeża, aby zobaczyć Park Narodowy Calanques.
Dotarliśmy do Marsylii wieczorem i naszą znajomość ze stolicą Prowansji rozpoczęliśmy od spaceru. Był to nie byle jaki spacer… od dworca St.Charles do Port Vieux, trasą wyznaczoną przez mapy Google prowadzącą ciemnymi, wąskimi uliczkami. Do tego stosy worków ze śmieciami dosłownie wszędzie.
Dlaczego mapy wyznaczyły akurat taką trasę? Nie mam pojęcia. Może po to, żeby ten nasz prowansalski city break rozpocząć z przytupem. W ciągu weekendu wiele razy pokonaliśmy trasę w kierunku dworca i zawsze szliśmy elegancką, szeroką aleją, w pełnym poczuciu bezpieczeństwa. Pierwsza przechadzka po Marsylii jednak nieco nas zaniepokoiła… Czy to aby był dobry kierunek?
Szybko jednak przekonaliśmy, że tak stereotypy jak i pierwsze wrażenia mogą wprowadzić w błąd.
Spis treści
Port Vieux
Większość atrakcji Marsylii znajduje się w okolicy starego portu (Port Vieux). To miejsce przeszło kompleksową metamorfozę, kiedy miasto w 2008 roku zostało wytypowane na Europejską Stolicę Kultury. Niebagatelna suma 660 mln euro zdziałała cuda, Stary Port prezentuje się świetnie. Połączenie imponujących zabytków z nowoczesną architekturą naprawdę robi wrażenie. Odwiedzaliśmy tę część miasta o różnych porach dnia i za każdym było pięknie.
To właśnie stąd można wypłynąć na rejs wzdłuż wybrzeża, czy do zamku If, tego z powieści Alexandra Dumas „Hrabia Monte Christo” .
Wokół portu znajduje się wiele restauracji, barów czy promenada. To też doskonałe miejsce na wieczorny spacer czy zachód słońca. Wieczorem ściany Fortu nabierają ciepłej, złotej barwy a nowoczesny budynek MUCeM mieni się tysiącami światełek.
Dosłownie każda wnęka w murach otaczających Fort jest zajęta jak loża w najlepszym teatrze. I nic w tym dziwnego, wieczorne widoki są tutaj jak najlepszy spektakl. W dodatku nie trzeba mieć biletu!
Mucem i Fort Saint Jean
MuCEM to Muzeum Cywilizacji Europejskiej i Śródziemnomorskie, wybudowane w 2013 roku. Powstało w ramach rewitalizacji starego portu. To nowoczesny budynek z ażurową fasadą, który łączy się wiszącą, 130 metrową kładką z pobliskim Fortem Św.Jana. Pięknie oświetlony wieczorem, w ciągu dnia świetnie komponuje się z lazurowym morzem i błękitem nieba.
Na dachu MuCEM jest ogród, przepiękny, widokowy taras i restauracja. Połączenie nowoczesnej architektury z XII wieczną budowlą udało się doskonale.
Z tarasu przechodzimy kładką do XVII-wiecznego Fortu Św. Jana i natychmiast znajdujemy się w zupełnie innym otoczeniu. Pięknie odnowiony, urzeka miejscami do wypoczynku, leżakami i ławeczkami w otoczeniu prowansalskiej roślinności. Naprawdę warto tutaj wpaść, widoki są niesamowite!
Szkoda tylko, ze cały kompleks jest czynny tylko do 18.00, zachód słońca w takich okolicznościach byłby niesamowity. Cóż, pozostaje podziwianie tego spektaklu z poziomu ziemi i też jest to niezłe widowisko.
Wejście na taras widokowy, kładkę i wypoczynkową część Fortu jest bezpłatne. W obu budynkach znajdziecie też toalety.
Więcej informacji o MUCeM : https://www.mucem.org/en/hours-and-prices
La Panier
To najstarsza dzielnica Marsylii. Plątanina wąskich uliczek, suszące się pranie, skromne kamienice… Poczuliśmy się trochę jak w Neapolu, który niedawno odwiedziliśmy. Do tego wszechobecne murale, dodające kolorytu.
Od XVI wieku mieszkali tutaj bogaci kupcy, którzy z biegiem czasu przenieśli się w dalsze okolice a ich miejsce zajęli imigranci. W czasie II wojny światowej Niemcy, ze względów strategicznych, wyburzyli dużą część dzielnicy.
W XIX i na początku XX wieku dzielnica cieszyła się złą sławą, jako dzielnica półświatka.
Obecnie La Panier przeszła metamorfozę i jest to miejsce przyciągające artystów, z klimatycznymi kawiarenkami i street artem na każdym rogu. Murale mniejsze, większe, kolorowe, do wyboru. Tutaj rządzą kolory, kolorowe schody, kolorowe donice, mnóstwo kwiatów…
Zupełnie bez sensu wybraliśmy się na zwiedzanie La Panier o poranku, kiedy na uliczkach panowała pustka, a wszystkie lokale były pozamykane. Co prawda mogliśmy podziwiać murale bez żadnych przeszkód, ale to dopiero po południu i wieczorem w dzielnicy tętni życie.
Polecam wybrać się tutaj na wieczorny aperitif. Następnym razem i my to zrobimy. City Break w stolicy Prowansji koniecznie trzeba powtórzyć!
Palais Longchamp
Palais Longchamp to imponująca budowla, otoczona parkiem. Najciekawsze, że obiekt został wybudowany by uczcić wodociągi… Dokładniej Canal de Marseille, który miał na celu doprowadzić do miasta wodę z rzeki Durance.
Wejście zdobią rzeźby lwów i tygrysów wraz z wielką fontanną pośrodku, która ma symbolizować napływ wody rzeki Durance.
Znajdziecie tutaj 2 muzea. Na lewym skrzydle Muzeum Sztuk Pięknych, założone w 1801 roku, jest najstarszym muzeum w Marsylii. Na prawym skrzydle Muzeum Historii Naturalnej.
W „Palais Longchamp” w latach 1855-1987 znajdowało się ZOO, które było również pierwszym prowincjonalnym ogrodem zoologicznym we Francji.
Pałac znajduje się w odległości krótkiego spaceru od dworca St, Charles. Wstęp jest bezpłatny.
Katedra La Major
Jedno z najpiękniejszych miejsc na zachód słońca w Marsylii?
Z całą pewnością jest to Katedra La Major, a w zasadzie plac, przy którym się znajduje.
Sama Katedra w blasku zachodzącego słońca wygląda przepięknie. Szara, surowa fasada zamienia się w połyskujące złotem cudeńko. Ciepła poświata zachodzącego słońca rozświetla nie tylko sam budynek, ale i całe nabrzeże.
Widok z tarasu jest niesamowity i znalazł się w naszym TOP3 SUNSET w Marsylii. A wiadomo, że jesteśmy uzależnieni od zachodów słońca i w żadnym miejscu na świecie nie możemy sobie odmówić tego spektaklu.
Katedrę ponownie odwiedziliśmy o poranku. Jej rozmiary nas mocno zdziwiły. Wieczorem zachwycaliśmy się zachodem słońca, nie obeszliśmy budynku dookoła, a dopiero to daje pojecie o jego rozmiarach. La Major jest ogromna!
Budowę Katedry rozpoczęto dopiero w połowie XIX wieku. Jej wymiary są porównywalne do Bazyliki Św. Piotra w Rzymie i jest uznana za jeden z największych kościołów zbudowanych we Francji od średniowiecza. Podobno może pomieścić 3000 osób.
Wstęp jest bezpłatny, czynne codziennie od 10.00 do 18.00
Bazylika Notre Dame de la Garde
Wybudowana na wzgórzu, jest doskonale widoczna z każdego miejsca w Marsylii. Panorama miasta, jaką stąd zobaczycie jest bezkonkurencyjna.
Notre Dame jest wizytówką miasta i patronką żeglarzy i rybaków. Bogato zdobione, ociekające złotem wnętrza udekorowane są stateczkami i łódkami, wiszącymi na każdym kroku.
Złote mozaiki, jakie można tutaj zobaczyć, kojarzą mi się ze zdobieniami, jakie można zobaczyć na Sycylii, w Palermo, Monreale czy Cefalu. Wstęp jest bezpłatny ale niestety zwiedzanie odbywa się „kolejkowo”. Wchodzi się jedną strona, sznur zwiedzających obchodzi kościół dookoła i szybciutko do wyjścia, żeby zrobić miejsce kolejnym. Jak dla mnie trochę zbyt szybko i zdecydowanie zbyt tłoczno.
Pod sama Bazylikę można dojechać autobusem miejskim nr 60, bezpośrednio Port Vieux, MUCeM.
Palais du Pharo
Epickie miejsce na zachód słońca. Pałac jest pięknie oświetlony a zachodzące słońce odbija się w jego wielkich oknach.
To co najlepsze, to widok na Port Vieux i cały kompleks MUCeM i Fort San Jean. Kiedy nadchodzi złota godzina i słońce oświetla port i budynki wokół niego ciepłym światłem, jest naprawdę pięknie. Zresztą widok z z portu na Pałac Pharo jest równie imponujący.
Palais du Pharo to elegancka rezydencja cesarska, oferowana przez miasto Napoleonowi III. Cesarz nigdy tutaj nie przebywał. Po jego śmierci w 1873 roku jego żona oddała Pałac miastu. W 1904 roku został przekształcony w szkołę medyczną. Obecnie mieści się tutaj centrum konferencyjne.
Muzeum mydła
Marsylia mydłem stoi. Co kawałek trafiamy na mniejsze i większe sklepiki mydlarskie.
Mydło marsylskie jest słynne na całym świecie od wieków. Według starej receptury produkuje się go z oliwy z oliwek i odrobiny ługu, który wytwarzano poprzez rozpuszczanie i wielokrotne wygotowywanie popiołu roślinnego. Oryginalne pozbawione jest wszelkich sztucznych dodatków.
W XVII wieku w Marsylii znajdowało się kilkadziesiąt zakładów mydlarskich, był w nich zatrudniony co drugi mieszkaniec. Dziś oryginalne mydło marsylskie produkuje podobno tylko 5 mydlarni.
Muzeum mydła w Port Vieux to niewielki obiekt, ale powinien zainteresować każdego. Wystawa urządzeń do produkcji mydła, krótka historia i podstawowe informacje o procesie jego produkcji, a wszystko to wszystko w przyjemnym wnętrzu.
W cenie biletu za jedyne 2,50 euro otrzymuje się podstawowe mydełko z sąsiedniego, bogato zaopatrzonego sklepu. Można też skusić się na bilet za 5 euro, w ramach którego otrzymacie mydełko spersonalizowane. Warto poświęcić chwilę i zobaczyć tę niewielką wystawę.
Calanques czyli prowansalskie fiordy
Odcinek wybrzeża na wschód od Marsylii aż do miasteczka Cassis zajmuje Park Narodowy Calanques. Jeśli lubisz trekking i piękne widoki to jest to miejsce dla Ciebie.
Calanques, zwane prowansalskimi fiordami, to wąskie zatoki wcinające się w strome wapienne, klifowe wybrzeże. Znajduje się tutaj wiele tras spacerowych, których niestety tym razem, ze względu na kontuzję, nie udało nam się przejść.
Pozostało nam obejrzenie tego cudu z pokładu statku. Rejs to nie to samo to przyzwoity trekking, ale daje możliwość spojrzenia na wybrzeże z innej perspektywy. Można wybrać rejs 2-godzinny lub
3-godzinny, w zależności od ilości zatok, które obejrzycie.
My niestety trafiliśmy na wietrzny dzień, dokładnie na czas rejsu zaszło słońce, więc nie udało nam się zobaczyć „fiordów” w pełnej krasie kolorystycznej. Tak czy inaczej widoki były imponujące, po cichutku zazdrościliśmy wszystkim, którzy dotarli tam na własnych nogach.
Kiedy zawitamy w te okolice ponownie, wiadomo jaka atrakcja pójdzie na początek.
Więcej o rejsach w linku:https://www.croisieres-marseille-calanques.com/en/
Cassis, prowansalskie miasteczko
Jeśli wpadacie na city break do największego miasta Prowansji, warto też zobaczyć inne oblicze tego regionu. Z Marsylii można się łatwo dostać do pobliskich miasteczek, my wybraliśmy Cassis.
Niewielki port otoczony mnóstwem knajpek, promenada, park i piękna plaża. W sam raz na słoneczny, leniwy dzień, spacer czy aperitif w słońcu.
Czego jak czego, ale słońca bardzo brakuje w naszym polskim klimacie, szczególnie zimą czy wczesną wiosną. Okazji do poleniuchowania w jego prowansalskich promieniach nie można przegapić. W ten sposób uciekł nam prawie cały dzień, ale co to był za chill!
Cassis nie jest jakoś szczególnie atrakcyjne, ot miłe, turystyczne miasteczko. W tym kontekście zaskoczyło nas, że w wielu lokalach nie ma możliwości płatności kartą. Ceny, jak na taką niewielką miejscowość, dość wysokie.
Najprzyjemniejszym miejscem okazała się plaża, szum morza w słoneczny dzień zawsze robi robotę. Wyobrażam sobie jednak, że w sezonie musi tutaj być bardzo tłoczno.
W jedną stronę wybraliśmy podróż pociągiem, z dworca Saint Charles. Podróż wygodna, ale w porównaniu z autobusem, droga. Bilet to 5,90 euro, po przyjeździe do Cassis trzeba jeszcze dojechać do centrum (autobus M01) za kolejne 2 euro.
Wracaliśmy bezpośrednim autobusem (numer 78 z Rue de la Ciotat obok Żandarmeri).Koszt biletu 3,50 euro. Autobus jedzie malowniczo skrajem Parku Narodowego Calanques i kończy bieg w Marsylii przy rondzie Castellane.
Co koniecznie zjeść w Marsylii?
City break w stolicy Prowansji nie może się odbyć bez francuskich smakołyków.
Wiadomo, Francja kojarzy się głównie z bagietką. I słusznie, niby kawałek bułki a jak smakuje! Szczególnie świeżutka, pachnąca, zakupiona w rzemieślniczej piekarence. Z mąki jasnej, ciemnej, z dodatkami, pyszna nawet bez żadnego wsadu. No, oczywiście w towarzystwie francuskiego serka nabiera zupełnie innego wymiaru J
Śniadaniowe słodkości, wiadomo, nie można sobie odmówić. Szczególnie czekoladowe brioche, jeszcze ciepłe..
Dla wielbicieli ryb i owoców morza portowe miasto to okazja nie do przegapienia.
Mule w różnych odsłonach zjecie oczywiście wszędzie. Nie jest to też najdroższe danie. Dla mnie jednak połączenie muli z dużą ilością cebuli było świętokradztwem, które nieco mnie zniechęciło do francuskiej wersji tego dania.
Serwowanie muli z frytkami, taki typowo francuski zwyczaj, też do mnie nie przemawia. W kraju, mającym tak pyszne bagietki podawać do muli frytki???
BOUILLABAISSE, czyli francuska zupa rybna.Ta tradycyjna, marsylska, zdobyła światową sławę. Jest przyrządzana tylko z określonych gatunków ryb, łowionych u wybrzeży Prowansji, podawana z grzankami natartymi czosnkiem i sosem majonezowym z szafranem (la rouille).
W niektórych miejscach tradycyjna bouillabaisse może kosztować nawet ponad 40 euro. My zadowoliliśmy się wersją za kilkanaście i bardzo nam smakowała.
Jak to blisko morza bywa, ostrygi są bezkonkurencyjne. Jako że uwielbiamy, kiedy są dostępne świeżo złowione, nigdy nie odmawiamy.
Czy city break w stolicy Prowansji to dobry pomysł?
To był nie tylko nasz pierwszy raz w Prowansji ale w ogóle we Francji. Czy zaiskrzyło między nami i była to miłość od pierwszego wrażenia? Aż tak to może nie… Prowansja jest pięknym miejscem i z pewnością sprawdzimy jak to jest z resztą kraju.
O ile we Włoszech czujemy się jak w domu, w Hiszpanii jak z wizytą u przyjaciół, to we Francji trochę jak z wizytą u teściowej. Niby miło i przyjemnie, ale jednak dystans jest 😉
Może wpływ na te odczucia ma nieznajomość francuskiego, nie wiem. Z drugiej strony tureckiego czy greckiego też nie znam, a jednak problemów z komunikacja nigdy nie miałam.
Podczas podróży lubimy rozmawiać z miejscowymi, lepiej poznać ich świat i życie codzienne. Myślę, że tego mi w Marsylii brakowało. Delikatnie mówiąc czułam spory dystans.
Prowansja jednak ma tyle do zaoferowania, że nie damy się tak łatwo zniechęcić i z pewnością wrócimy. Trekking w Calanques czeka a i parę innych ciekawych miejscówek wpadło mi w oczy.
Z pewnością na pozasezonowy city break to świetne miejsce. Dobra komunikacja, fajny klimacik, nadmorska bryza, chrupiące bagietki i promienie słońca, kiedy w Polsce ich brak. A i bilety nadal w przyzwoitych cenach…